sobota, 28 marca 2009

843. Wcale nie mam cię dość…?

Włożył receptę do portfela i opuścił gabinet lekarski. Należało czekać na wyniki; nie było stuprocentowej pewności co do objawów. Narzucił na ramiona płaszcz i skierował się do apteki; wykupił antybiotyk i dziękując aptekarce wyszedł na zewnątrz. Ostatnie promienie marcowego słońca raziły go w oczy; mężczyzna spuścił głowę i powlókł się do auta. Wsiadł na miejsce kierowcy i przez dłuższą chwilę wbijał wzrok w kierownicę. Jeśli jednak będzie to … Jak zareaguje Enkeli? Powinna wiedzieć? Wsunął kluczyk do stacyjki i odjechał.

Rozdał testy ku ogólnej niechęci klasy. Miał całe, piekielnie długie czterdzieści minut na rozważenie wszystkiego. Czy to zbyt wiele? Czy całe to pieprzone życie było czegoś warte? Opadł na profesorski fotel i wbił wzrok w sufit. Pozwolił ściągać i podpowiadać. Co się z nim działo? Może widmo śmierci tak działa na człowieka? Może… 
Czterdzieści minut później, równo z dzwonkiem do jego biurka podeszła jakaś uczennica. 
-A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć. – powiedziała ze smutkiem w oczach, położyła na stole swoją pracę i odeszła. Nathan zacisnął zęby i poczekał aż sala opustoszeje…

Nie sposób oswoić się ze śmiercią. Żołnierze, lekarze i przedsiębiorcy pogrzebowi widzą ją bez przerwy i przyzwyczajają się do pewnych jej aspektów, lecz nie do jej istoty. Nie sądzę, aby ktokolwiek to potrafił. Dla mnie otrzymanie wiadomości o śmierci bliskiej osoby jest jak droga w dół po znanych, lecz pogrążonych w mroku schodach. Chodziłeś nimi milion razy i wiesz, ile stopni jeszcze przed tobą, ale gdy chcesz stanąć na następnym, okazuje się, że go nie ma. Potykasz się i nie możesz w to uwierzyć. I od tej pory będziesz się tam potykał często, ponieważ, jak wszystkie rzeczy, do których przywykłeś, ten brakujący stopień stał się cząstką ciebie.

Przez dłuższą chwilę siedział wpatrzony w ekranik telefonu, w końcu wybrał numer. Osoba po drugiej stronie odebrała błyskawicznie; nie dziwiło go to ani odrobinę. 
-Możemy się spotkać? – wymruczał do słuchawki, obserwując drzwi sypialni z nadzieją, że za chwilę wyskoczy zza nich Enkeli z okrzykiem ‘żartowałam! Wcale nie mam cię dosyć i nie wyjeżdżam!’. Jednak nic takiego się nie wydarzyło, jedynie postać Demona przemknęła przez salon trzymając w pysku zagubiony kapeć Kathe. Osoba po drugiej stronie aparatu milczała dłuższą chwilę, w końcu jednak z cichym westchnieniem zgodziła się na spotkanie. Mężczyzna rozłączył się i podniósł z kuchennego krzesła. Kierując się ku wyjściu zajrzał do pokoju Kathe; dziewczyny jak zwykle nie było w domu. Czy wszyscy się na niego uwzięli? Ubrał buty i w samej tylko koszulce na krótki rękaw i spodniach od dresu opuścił mieszkanie. Klucze schował do kieszeni spodni. Kwadrans później mknął autem ku obrzeżom miasta. 
Zatrzymał Volkswagena przy wylotówce z Nowego Jorku. Na poboczu stał już czarny mercedes, a oparty o drzwi kierowcy Handler oglądał paznokcie prawej dłoni, osłaniając się przed wiejącym niemiłosiernie wiatrem, który tu, w polu stał się naprawdę nie do zniesienia. Nathan zatrzymał auto zaraz za samochodem Chandlera i wysiadł z kabiny, nakładając na nos czarne, przeciwsłoneczne okulary w metalowych oblamówkach. Zatrzasnął drzwi swojego Volkswagena, jedynie pojedyncze głosy Mansona przebijały się przez szyby. Nathan wcisnął dłonie do kieszeni spodni i powoli ruszył ku mężczyźnie opartemu o drzwi kierowcy. 
-Potrzebujesz czegoś? – usłyszał gdy był na tyle blisko, że wiatr nie był w stanie porwać słów Chandlera.
-Chciałbym najnormalniej w świecie się spić, ale nie mogę. Masz dla mnie jakąś pracę? – zapytał nie myśląc dłużej nad konsekwencjami. Chandler podrapał się po brodzie, koniec końców skinął w zadumie głową. 
-Jak często kupujesz płyty nowych gwiazd? – zapytał, a Nathan wzruszył ramionami. – Na prawdę rzadko, zresztą jak i ja. Jak wrócisz do miasta, to idź do pierwszego sklepu muzycznego, jaki będzie po drodze. Tam kup płytę ‘New Artist – wydanie zimowe’. – zapadła chwilowa cisza, którą zakłócał jedynie szum wiatru. – Słyszałeś o takiej młodziutkiej artystce? Katherine bodaj… – wymruczał stawiając kołnierz kurtki; Nathan zamarł. W Nowym Jorku było wiele dziewczyn o imieniu Kathe … 
-Spotykamy się dzisiaj w mieszkaniu Blanche, wprowadziła się na stałe niedaleko college’u. Twierdzi, że chce się dokształcić z zakresu historii. – powiedział teatralnym głosem Chan. Nathan skinął głową. Nie wyobrażał sobie, by Blanche spokojnie usiedziała cały wykład, tak samo dobrze nie wyobrażał sobie kobiecej Blanche w spodniach.
-To pamiętaj, dziś wieczorem w nowym mieszkaniu Blanche. – Nathan skinął głową. Znów pchał się w kłopoty…

Podniósł wzrok na numer domu i stwierdził, że to tu. ‘Mieszkanie’ było czymś zupełnie innym, niż można było wywnioskować z opowieści Chandlera. Ogromna, wiktoriańska rezydencja odróżniała się na tle biurowców, a kilka nowych i okropnie czarnych samochodów stało na betonowym podjeździe. Nathan swój zaparkował między najnowszym modelem Mazdy, a Fordem Focusem. Nacisnął guzik dzwonka przy bramce i odsunął się nieznacznie, czekając na gospodarza, w tym wypadku gospodynię rezydencji. W drzwiach pojawiła się głowa o równie czarnych jak karoseria aut na parkingu włosach, a po chwili kobieta zaprosiła go gestem do środka, starając się utrzymać na smyczy potężnego pitbulla. Mężczyzna uśmiechnął się z udawaną wesołością i nacisnął metalową klamkę bramki. W tym samym momencie pitbull pociągnął swoją właścicielkę, tym samym kobieta wypadła na zewnątrz ubrana jedynie w krótką sukienkę z przewiewnego materiału. Wiatr uniósł skraj sukienki, odsłaniając nagie uda Blanche. Ta pisnęła krótko, jedną dłonią naciągając materiał na uda. 
-Nathanielu, uspokój się. – skarciła psa podchodząc bliżej do mężczyzny. Nathan uniósł brew.
-To już nawet psa nazywasz moim imieniem? – zapytał z łobuzerskim uśmiechem; kobieta spuściła wzrok. 
-Mam teraz swojego Nathana, którego mogę tulić do snu tyle, ile tylko będę chciała. – odparła cicho wbijając wzrok w pluszowe kapcie. Wzrok mężczyzny powędrował w tym samym kierunku; ta kobieta zadziwiała go z każdą chwilą… 
-Mogę wejść, czy może jestem przeznaczony Nathanielowi na kolację? – zapytał powoli, a Blanche zaprzeczyła gwałtownym ruchem głowy i wskazała mu drzwi wejściowe. Ruszył w tamtym kierunku, obwąchiwany natrętnie przez Nathaniela. 
W środku czekali już Chandler, Archie i kilku nieznanych Natanowi mężczyzn. Wśród zebranych dostrzegł Iris. To dziwne, że dziewczyna aż tak zżyła się z przestępczym towarzystwem, od którego niegdyś stroniła… Mężczyzna przywitał wszystkich skinieniem głowy i spoczął na sofie obok Iris. Zaraz za nim do salonu wślizgnęła się Blanche z Nathanielem na przedzie. Gdy wszyscy zebrali się przy stole głos zabrał Chandler.
-Witam wszystkich zebranych. Jesteście tu, gdyż mam wam do przekazania coś bardzo ważnego. – Blanche również wstała. – Pobieramy się. – wypalił Chandler, obejmując ramieniem kobietę. Mężczyźni siedzący przy stole zaczęli gratulować Chandlerowi, ktoś zagwizdał, otworzył szampana. Nathan spojrzał tylko na kobietę, nie ruszając się z miejsca. W końcu Blanche poczuła na sobie jego wzrok i odstąpiła od narzeczonego. Nathan wstał i podążył za kobietą w róg pokoju.
-To jakiś żart? – zapytał szeptem. Blanche zaprzeczyła ruchem głowy. – Jesteś szczęśliwa? – dodał patrząc jej w oczy. Odwróciła wzrok.
-Nathan, przecież wiesz…
-Nie, nie wiem. – przerwał jej nieco ironicznie. Objęła ramiona dłońmi.
-Nath, proszę cię … – powiedziała błagalnym tonem. Mężczyzna zagryzł zęby i ruszył do wyjścia. – Nath… – usłyszał szept Blanche; zniknął z mieszkania, trzaskając drzwiami. Wsiadł do auta i ruszył z podjazdu w mrok nowojorskiej ulicy. Przejechał kilka przecznic i zatrzymał się przy barze; nawet nie odczytał jego nazwy. Na wejściu zamówił podwójną szkocką i chlapnął zdrowo; w jego głowie mieszało się wiele uczuć. Gniew na Blanche, tęsknota za Enkeli… Nie był zazdrosny o Blanche. To jedynie jego męska duma ucierpiała; zamówił kolejnego drinka. Wyciągnął z kieszeni telefon. Wybrał numer Enkeli; po kilku sygnałach usłyszał, że jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon. Wcisnął aparat do kieszeni, zagryzając zęby. Odstawił  szklankę zbyt mocno, alkohol wylał się na blat lady. Przeprosił i ruszył do wyjścia. Wsiadł do auta i zapuścił silnik, włączając się do ruchu…   
___ 
Cytaty autorstwa Carroll’a i Exupery’ego.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz