- Bo widzisz, życie wciąż się zmienia. A to my decydujemy o tym jakie ono będzie. – wyjaśniłam spokojnie małej blondynce i pstryknęłam jej w nos.
Tak, znów postanowiłam wrócić do dawnych zajęć, a nawet postanowiłam być tą samą Vanessą. Dom dziecka pod swoje skrzydła przygarnęła bardzo sympatyczne małżeństwo z czterdziestoletnim już stażem. Ja zaś mogłam spędzać tam każdą wolną chwilę. Zawsze nosiłam ze sobą gitarę, ucząc już trochę starszych grać.Placówkę wyremontowano i wszystko układało się lepiej.
Spojrzałam nerwowo na zegarek. Od 10 upłynęło zaledwie pięć minut, a ja nie mogłam doczekąc się już 17. Westchnęłam cicho wracając do zabawy z dzieciakami. Koło mnie zakręciła się kilkuletnia brunetka, na imię było jej Kate, pociagnęła mnie za koniec bluzki, chcąc bym zwróciła na nią uwagę. Przykucnęłam przy niej obdarowywując ją promiennym uśmiechem.
- Cześć maleńka.
Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Ona nie słyszy. – powiedziało któreś z dzieci bawiących się na sali. Spojrzałam na nią ze współczuciem. Złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Usiadła w kącie przy zabawkach i wyraźnie chciała żebym zrobiła to samo.
*
- Vanessa…hmm Nilson? – usłyszałam niski głos, gdy wychodziłam z domu dziecka. Automatycznie odwróciłam głowę by obadać sytuację.
- MM. Tak. – odparłam widząc mężczyznę w podeszłym wieku.
- Moglibyśmy porozmawiać?
NIE! – wykrzyknęłam panicznie w myślach. Nie! Nie! Nie teraz!
Właśnie spieszyłam się na pierwszy poważny w moim życiu casting.
- Przperaszam, nie bardzo mam czas..- powiedziałam cicho.
Facet wyciągnął do mnie dłoń w której trzymał kopertę. Białą, z moim imieniem. Poznałam ten charakter pisma. Takie listy dostawałam przeciętnie trzy razy w tygodniu. Skrzywiłam się i obróciłam napięcie biegnąc .
Dlaczego oni wciąż chcieli się ze mną skontaktować? – myślałam zdenerwowana.
*
Siedziałam w zatłoczonym korytarzu, jakiegoś wielkiego budynku, przebierając nerwowo nogami. Drzwi sali, w której odbywały się przesłuchania otworzyły się i wyszła z nich kobieta z numerkiem 365. Spojrzałam na swoją plakietkę, jakby chcąc jeszcze raz sprawdzić czy napewno teraz moja kolej. Chciałam stamtąd po prostu uciec, spanikowałam, jak zawsze gdy miałam występować publicznie, ale chciałam to zmienić. Zacisnęłam mocno oczy. Jednak z sali wyszedł mężczyzna, który wzywał kolejne osoby.
- Vanessa Nilson. – rzucił, i powędrował wzrokiem po korytarzu. Wzdrygnęłam się, lecz nadal siedziałam w miejscu. Cisza.
- Pani Vanessa Nilson. – powtórzył nieco zniecierpliwiony. Chłopak obok szturchnął mnie w ramię.
- Hej teraz chyba Ty.
- Ymm. No tak – wstałam powoli z krzesła, łapiąc za gitarę.
Wszystkie głowy wzróciły się ku mnie obserwując każdy mój ruch. Powoli zbliżyłam się do faceta, który wpuścił mnie na salę.
Wielka sala, w której pełno było luster, przeraziła mnie od razu. Gdzieś na drugim jej końcu zauważyłam trójkę ludzi siedzących za podłużnym stołem i jedno krzesło kilka metrów przed nimi.
- Vanessa Nilson? – zapytała ruda kobieta przyjaznym wyrazie twarzy, siedząca między dwoma mężczyznami. Skinęłam głową.-Ja jestem Jane. To jest Jake – wskazała na faceta po jej prawej. – a to Matt. – kiwnęła na drugiego. Ci zaś tylko uśmiechnęli się do mnie. – Siadaj i powiedz nam coś o sobie.
Usiadłam zgodnie z poleceniem i zaczęłam opowiadać o sobie, o tym czym się zajmuję, co studiuję. O moich życiowych pasjach i innych duperelach. Napięcie jakby gdzieś znikło, bo byłam miło zaskoczona uprzejmością tych ludzi.
- Zagrasz nam coś swojego? – skinęła głową na gitarę.
- Ok. – odparłam i uśmiechnęłam się, wyciągając gitarę z pokrowca.
Ułożyłam ręce na gryfie wahając się, którą zagrać piosenkę, jednak wybrałam pierwszą którą napisałam…
*
Casting skończył się słowami; ‚ Skontaktujemy się z Tobą’. Chyba każdy się tak kończył.
Tak naprawdę byłam z siebie dumna i nie obchodziło mnie czy dobrze wypadłam.
Wyszłam z budynku z uśmiechem na twarzy, kierując się w stronę swojego ulubionego akademika…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz