Dalej leżąc na brzuchu, z twarzą w poduszce podrapałam się niezbyt zgrabnie po głowie po czym oparłam się na łokciach. Tragiczna noc, nie przespana, bo komuś na zewnątrz się nudziło. Jakiś dzieciak włamał się do spożywczego naprzeciwko, więc włączył się alarm, przyjechała policja, wyły syreny. Miałam ochotę wyjść na zimno i rozbić cegłą te wściekle wyjące megafony policyjne, przyłożyć włamywaczowi za to, że naruszył mój spokojny sen i wrócić do łóżka. Ale niestety mogłam o tym jedynie pomarzyć. Dlaczego? Otóż, kiedy jestem niewyspana, mam cholernie zły humor, a wtedy mogę walnąć komuś niezłą wiązankę i za to jeszcze pójść na noc na komisariat. Więc wybrałam bezpieczniejszą opcję pozostania w łóżku. Aktualnie była godzina piąta trzydzieści. Zrezygnowana stwierdziłam,że leżenie bez sensu nie ma sensu i włączyłam telewizor. Nie wiem co za człowiek wpadł na pomysł powtarzania „Gotowych na wszystko” o takiej godzinie, ale byłam gotowa zrobić wszystko żeby znaleźć jego numer, zadzwonić i podziękować za wybawienie z nudów. Ruszyłam na chwilę tyłek z mojej, mega wielkiej kanapy po pudełko lodów. I popcorn do tego. Kocham tą mieszankę, tym bardziej o takiej porze. Dlatego też siedzę jak ostatnie ciele, objadam się lodami z popcornem i oglądam powtórkę serialu. Prawie jak zdradzona, porzucona mężatka, która myśli,że jeśli ma całe 35 lat to jest stara, gruba i nie nadaje się do niczego, tylko do garów. Zresztą, pierdolić to. Będę jadła, aż mi urośnie tyłek J.Lo. Takim to dopiero będzie ‘Shake your like a pom pom!’. Siedziałam na kanapie machając nogami w powietrzu, jedząc lody z popcornem i oglądałam. Uwielbiam ten serial.W ogóle lubię seriale. Ta mania zaczęła się kiedy dwa lata temu dostałam tragicznego uczulenia na słońce. A co mogłam robić nie wychodząc na słońce? Biegać na bieżni w domu przed telewizorem, ćwiczyć z bratem przed telewizorem i siedzieć na kanapie, oczywiście przed telewizorem. Ihaaa…
O matko. Zaczynam myśleć, że coś ze mną nie tak… Udziela mi się brak znajomych. W Miami miałam mnóstwo przyjaciół, zawsze mogłam do kogoś zadzwonić i spotkać się, bez względu na porę dnia czy nocy. A w Nowym Jorku znałam dosłownie kilka osób, bo na poznawanie nie miałam raczej dużo czasu. Zajęcia, treningi i poszukiwanie mieszkania pochłaniały jego większość, ale przynajmniej z tym daję sobie radę. Byłam już umówiona z Robertem na jutro, bo wysłałam mu kilka lokali, które mielibyśmy odwiedzić. Obiecał, że przyleci dzisiaj. Mam nadzieję, że weźmie ze sobą kogoś,bo potrzebuję kilku obiektywnych ocen. Byleby nie przyleciała Alice, bo wywalę ją za drzwi akademika. A teraz jedyne czego potrzebowałam to iść na salę i tańczyć. Było po szóstej więc coś wolnego powinno się znaleźć. W końcu o tej porze każdy normalny student śpi albo się uczy. Ubrałam się, wzięłam ręcznik, butelkę wody i iPoda i wyszłam. Na korytarzach nie dawało się słyszeć niczego i nikogo, aż poczułam się dziwnie. Przekroczyłam próg sali treningowej i podłączyłam odtwarzacz do głośników. Krótka rozgrzewka, rozciąganie i mogłam się wyżyć. Przy ‘The diary of Jane’ zawsze czułam jak buzuje mi krew. Wydawało mi się wtedy, że jestem lekka, wyrzucam z siebie wszystko co mnie blokuje, że mogę dużo więcej. Kiedy już wystarczająco bolały mnie mięśnie, skończyłam. Położyłam się na podłodze i wsłuchiwałam się w uderzenia mojego serca. Ciekawa jestem co bym robiła gdybym nie tańczyła. Na pewno coś bym wymyśliła, ale w najgorszym wypadku praca w klubie go-go gdybym zawaliła szkołę, a rodzice mnie wydziedziczyli. Jednak wolałam na razie odrzucić tą perspektywę. W końcu nie ma nic lepszego niż być obmacywaną przez śliniących się, obleśnych facetów, którym żony nie dogadzają. Podniosłam się z podłogi, zebrałam rzeczy i wróciłam do pokoju. Wzięłam prysznic, ubrałam się i chwytając torebkę w biegu zatrzasnęłam drzwi. Wyszłam z akademika i od razu ruszyłam do Starbucks’a. Pogoda była świetna biorąc pod uwagę, że nie dawno padał śnieg.
____
nie napisałam chyba żadnej bardziej bezsensownej notki xL
xoxo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz