poniedziałek, 30 marca 2009

852. Carpe Diem

Młodość już taka jest,sama ustala granice wytrzymałości, nie pytając, czy ciało to zniesie. A ciałozawsze znosi.

Jeszcze tylko jeden basen, jeden basen . – powtarzała tosobie już od ponad półgodziny, a basenów na koncie miała już ponad pięćdziesiąt. Jakaś rozsądniejsza część jej umysłu – chociaż wątpiła aby takową posiadała –kazała jej dać sobie spokój z tym morderczym maratonem ale tylko tak miałaokazję nie myśleć . Po prostu skupić się na bólu wyczerpanych mięśni i płynąć,płynąć i płynąć . Prawa ręka, lewa ręka, prawa ręka i oddech, lewa ręka, prawaręka, lewa ręka i oddech i tak w nieskończoność . Łzy bólu, bezsilności izłości mieszały się z chlorowaną wodą w basenie . Po co Bóg dał człowiekowirozum ? – pomyślała odbijając się nogami od ścianki basenu – Żeby człowiekkrzywdził innych, samego siebie czy to i to ? – filozoficzne przemyśleniaprzerwał jej ratownik mający właśnie wieczorową zmianę .

- Panienko . – powiedział donośnym głosem napinając swojąnapompowaną klatkę piersiową zaraz po tym jak któryś raz z kolei szturchnął jąplastikowym kijkiem w bok – Zamykamy basen, proszę iść się przebrać .

Wspięła się po drabince basenu ledwo stając na nogach naniebieskich kafelkach .

- Co za dużo to niezdrowo . – czy ta lalka Barbie w męskiejskórze nie może się odczepić – Dla mnie te kilka basenów to nic ale piękna, tynie powinnaś się tak przemęczać . – dodał susząc swe wielkie, białe zębiska –Jeżeli chcesz kiedyś możemy zrobić zawody czy coś – drwiący uśmieszek nieschodził mu z ust – i obiecuję, że nie dowiesz się, że dałem ci fory .

- Sorry ale „Szczęki” mi się znudziły . – odparła suchokierując się w stronę damskiej toalety a upierdliwy osobnik cały czas podążałza nią, więc zatrzymała się raptownie i skierowała spojrzenie swoich pustych,piwnych oczu wprost w jego nadętą twarz – Powiesz mi w jakim t-shirt’cieprzyszedłeś dziś do pracy ? – uśmiechnęła się słodko .

Ten wyraźnie zbity z pantałyku odparł jednak – W szarym .

Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem – W takim raziedroga wolna . – otworzyła na oścież drzwi przed zdezorientowanym mężczyzną izaprosiła go gestem do środka damskiej przebieralni .

- Nie rozumiem ? – skołowany stał w miejscu .

- Panienka wchodzi czy nie ?! – krzyknęła jakby na skrajuhisterii i sama weszła do pomieszczenia z hukiem zamykając drzwi za sobą .

Mogłaby przysiąc, że przebrała się w niespełna minutę poczym nie zawracając sobie głowy suszeniem włosów wyszła na chłodny marcowywieczór ze sportową torbą na ramieniu . Spojrzała na zegarek 22:05 , doakademika miała niecałe dwa kilometry, które postanowiła przejść pieszo .

Cierpienie nie ima sięzmęczonego ciała.



- Psy nakarmione, Matthew śpi, wszystko jak należy . –zamknęła kluczem drzwi i chwilę później schodziła już schodami akademika wciemną noc . Basen co prawda dał jej nieźle w kość ale dalej nie potrafiła onim zapomnieć . Ostatni miesiąc był czymś szczególnym w jej życiu . Powolizaczynała traktować go jak przyjaciela, aż do wczoraj gdy do głosu doszło jejchore rozumowanie własnej miłości i przyszłości . Nie będę o nim myśleć . –postanowiła w duchu i skierowała swe kroki w stronę Central Parku gdzie miałanadzieję wykorzystać łączną długość ścieżek i alejek wynoszącą ponad 93kilometry i może jeden z 30 mostów i mostków ? Nie to byłaby totalna głupota inieodpowiedzialność . Samobójstwo byłoby zbyt prostym i bezmyślnym czynem naktórym ucierpieli by tylko jej przyjaciele i rodzina . Zresztą i tak nigdy niechciała popełnić samobójstwa bo za bardzo kochała życie .

Przekraczając jedną z bram wejściowych do parku poprawiłagumkę na mokrych jeszcze włosach i zaczęła bieg wolnym truchtem co kilka minutprzyśpieszając . Po pierwszych pięciu kilometrach zaczynała być powoliwściekła, bolące ciało nie przynosiło oczekiwanej ulgi cierpiącej duszy .Jedynym wyjściem było tylko przyspieszyć . Jeszcze bardziej . Aż do granicwytrzymałości . Ale to wszystko za mało . Za mało, mimo, że ciało padłowyczerpane na ziemię po chyba piętnastym kilometrze i niecałej godziniemorderczego biegu .

Przemoc wobec ciałazabija też duszę.



Twarz miała umorusaną w mieszaninie potu i ziemi, niespełnakilka sekund później dołączyły do tego miłego duetu również łzy . A później …Później poczuła na swoim ramieniu delikatnie szturchającą ją rękę i usłyszałakojący głos jakiegoś staruszka jak jej się wydawało – Dziecko kochane musiszdać sobie szansę, po prostu daj sobie szansę .

Z trudem odwróciła głowę od ziemi w stronę mężczyzny na okokoło osiemdziesiątki .

- Chodź i usiądź ze mną na ławce . – chwycił swą dłonią zajej dłoń i z jakąś nadzwyczajną siłą pomógł podnieść się dziewczynie i posadziłją obok siebie na ławce nieopodal – Całe życie dręczyłem się przeszłością alenie o to w życiu chodzi dziecko kochane .

Spojrzała na niego nic nie rozumiejąc ten jednak zignorowałjej spojrzenie .

- Nie myśl też o przyszłości bo co będzie to będzie . Maszrację staraj się aby była jak najlepsza ale Bóg i tak ma już plan dla ciebie,więc jeżeli naprawdę zależy ci na tym młodym człowieku to nie mów mu tego .Twoje słowa i tak niewiele tu dadzą, idź tylko i pokaż mu to . I może wyda cisię to banalne, bo ludzie w tych czasach nadużywają niektórych słów i źle jeinterpretują ale pamiętaj o carpe diem i nie bój się miłości . – wstał z ławkii poszedł w sobie tylko znaną stronę znikając z pola widzenia dziewczyny .



Carpe Diem – przetarł rękawem brudną twarz i zerwała się narówne nogi biegnąc ile sił do najbliższej stacji metra .

Bez pieniędzy, dokumentów, spocona, brudna i niezwykleszczęśliwa gdy zegary w Nowym Jorku wybijały już pierwszą w nocy załomotała dodrzwi ukrytego w mrocznym, pięknym lesie małego ceglanego domku . Gdy otworzyłjej zaspany, a kilka sekund później oniemiały z wrażenia Chad wtuliła się wniego całym ciałem nie odzywając się ani słowem .

Kobieta nie słowamimówi prawdę, lecz ciałem.



_______________



Paulo Coelho (1,2)

Barbara Rosiek (3)

Sakaguchi Ango (4)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz