wtorek, 31 marca 2009

855. Trzy metry nad niebem

Samolot szybujący w obłokach gdzieś wysoko nad francuskim krajem. Widziała miniaturki miejsc w których się wychowała. Miała dookoła wszystko co kocha. Nawet tuż obok niej, na pobliskim fotelu siedział mężczyzna, któremu zawdzięcza tak wiele. Uczucie zwane miłością. Trzymała go za rękę, oparła głowę o jego ramię i spoglądała w okno. Niedługo zobaczy matkę. Będzie na jej ślubie. Pozna jej nowego faceta. Miała się z tego cieszyć? Nie. Nie cieszyła się. Ile ona z nim będzie? Rok? Dwa? Ona żyje w zupełnie innym świecie. Ciągle szuka tylko nowych pomysłów na powieść. Zamyka się na tygodnie w swoim pokoju. I pisze, i pisze. Jechała tam by nie sprawić jej przykrości i przedstawić jej Iana.

***

- Nie masz się czego obawiać – Rilla uśmiechnęła się do chłopaka, gdy stali przed drzwiami średniego rozmiaru domku jednorodzinnego. Drzwi otworzyła kobieta około 40. Ubrana była w prostą długą, ozdobioną jedynie drobną koronką przy dekolcie suknie ślubną.                           – Mama – wykrzyknęła z radości. Rzuciła się jej na szyję. Chyba jednak się stęskniła.               – Rilluś. Moja kochana.- przytuliła ją – Uważaj, bo pognieciesz – roześmiała się.                       – Ślicznie wyglądasz. –powiedziała i przyjrzała się matce, po czym dodała poważniejszym głosem – Mamo to jest Ian, mój chłopak.                                                                            – Nic mi nie wspomniałaś – spojrzała na córkę, po czym skierowała wzrok na Iana i uśmiechnęła się ciepło – Bardzo mi miło – wyciągnęła do niego rękę. Chłopak powiedział, że również mu miło i bardzo chciał ją poznać. Ujął jej dłoń i pocałował. Mile zaskoczona kobieta uniosła brwi i w dobrym nastroju zaprosiła ich do środka. Idąc do salonu zdążyła wypytać już Iana czym się zajmuje i co studiuje.  

 - Mamo może przedstawisz mi w końcu człowieka za którego wychodzisz, co? – spytała z lekkim wyrzutem. 
- Ależ oczywiście skarbie, wybacz, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale to wszystko działo się tak szybko. Leon –wykrzyknęła – Kotku, pozwól na chwilę. – na schodach słychać było szybkie energiczne zbieganie. Po chwili na dole znalazł się mężczyzna około 35 lat, w szarym dopasowanym garniturze. Lekko opalony z szerokim uśmiechem odsłaniającym białe zęby. – Ale sobie wybrała – pomyślała Rilla
- Witam, Witam – powiedział na wejściu – Ach, więc to jest Twoja córeczka. Piękna – powiedział, przyglądając się dziewczynie. Ta tylko westchnęła cos pod nosem, po czym sztucznie się uśmiechnęła
- Miło mi pana poznać – powiedziała
- A gdzie tam pana. Mów mi Leon, Złotko. A ten młodzieniec to za pewne twój chłopak – spojrzał na Iana. Wyciągnął do niego rękę. – Ian – powiedział, po czym wymienili uścisk dłoni.

***

Po całej ceremonii ślubnej przygotowanej w pięknym protestanckim kościele, wszyscy zgromadzili się domu weselnym. Przyjęcie odbywało się na dużym placu zaraz za domem. Stoliki przykryte białymi lśniącymi obrusami, poustawiane były pod dużą altaną. W pobliżu znajdował się podest do tańczenia, a zaraz za nim na podwyższeniu była orkiestra. Wszystko to otaczała piękna zieleń. Starannie skoszony trawnik i wypielęgnowane różnorodne rodzaje kwiatów.

Rilla gdy zauważyła, że w pobliżu znajduje się Leon. Postanowiła wykorzystać tą sytuację. Przepraszając odeszła od stolika, zostawiając Iana na pastwę jej ciotek. Urocze kobiety, ciągle chichotały i rozmawiały o różnych bólach i przypadłościach ich wieku.

- Naprawdę świetne wesele. Wspaniale zorganizowane – powiedziała podchodząc do niego.
- Twoja cudowna mama wszystkim się zajęła – Obdarzył ją uśmiechem i pomachał do Korneli, która spoglądała w ich stroną. Jak dobrze, że była zajęta rozmową i do nich nie podeszła. Na pewno nie chciałaby, żeby jej córka rozmawiała z Leonem na ten temat. Pewnie mu nawet nie powiedziała.
- Uwielbia przygotowywać takie imprezy, zwłaszcza gdy jest to jej własny ślub. – kontynuowała. Po czym skinęła na kelnera, który właśnie przechodził obok z tacą szampana. Wzięła dwa kieliszki. Jeden przekazała mężczyźnie. – Za Twoje i mojej mamy szczęście – uniosła kieliszek do góry i stuknęła nim, o kieliszek Leona. 
- Musiało was sporo kosztować to wesele – dalej ciągnęła rozmowę
- Tak to prawda. Kornelia sprawnie zajęła się wszystkimi płatnościami. Nie mam głowy to takich spraw. Podałem jej tylko numer konta i już wszystko załatwiła. Obawiałem się, że będziemy musieli wziąć kredyt, ale obeszło się bez.
- I chyba wiem dlaczego. Gdybyś bardziej uważał też byś wiedział – powiedziała szorstko.
- Przepraszam, ale nie rozumiem o co Ci chodzi?
- Nie rozumiesz. Ach tak. To ja Ci wszystko wyjaśnię. Moja matka straciła ostatniego faceta właśnie przez sprawy finansowe. Ona jest strasznie delikatna i wrażliwa, żeby uniknąć prawdopodobnie kolejnego nieporozumienia, nie chciała Ci o tym mówić. Zapewne razem składaliście się na to wesele – mężczyzna tylko pokiwał głową – A więc dobrze. Nie chciała Ci mówić, bo już jeden poleciał na jej kasę, którą rzekomo miała. A chciała też spełnić jak wiesz swoje marzenie o tak wystawnym ślubie. Wzięła więc pieniądze z mojego konta. Powiedziała mi o tym dopiero po czynie. Była przekonana, że będę temu przeciwna, bo przecież ma Ciebie.
- Ma się rozumieć. Nic mi o tym nie powiedziała – twarz mężczyzny wyraźnie posmutniała – O koszty się nie martw. Dopilnuje by wszystko zostało Ci zwrócone. – po krótkim zamyśleniu dodał – Przecież nigdy bym jej nie zostawił. – Rilla zrozumiała, że temu facetowi naprawdę zależy na jej matce. Zaczęło się jej układać?
- Chciałam tylko żebyś wiedział. Kolejne kłamstwa mogły by zniszczyć wasz związek.
- Jestem Ci wdzięczny, że mi o tym wspomniałaś. A teraz wybacz muszę wracać do gości -powiedział i zniknął w gdzieś wśród zgromadzonych tam ludzi.

Rilla wróciła do swojego stolika. Stanęła nad krzesłem Iana. Położyła mu rękę na ramieniu. – Kochanie, zatańczymy? – spytała. Chłopak wstał i posłał jej dziękujące spojrzenie. Wziął ją pod rękę i ruszyli w kierunku tańczących gości. Orkiestra zaczęła grać wolniejszą piosenkę. Objął ją w tali, ona zaś objęła jego szyję i położyła głowę na jego ramieniu. Kołysali się płynnie w rytm muzyki.
- Te twoje ciocie są niemożliwe. – Zaśmiał się cicho.
- Tak wiem. Z Mery musiałam spędzać większość wakacji.
- To ta od reumatyzmu, bólu w stawach i bezsenności? 
- Tak to ta. – odsunęła się od niego – Wiesz co, pokaże Ci coś. – pociągnęła go za rękę. Ruszyli w kierunku wyjścia. Przeszli osiedle, później nie było już tyle zamieszkanych terenów. Droga stawała się coraz bardziej mniej uczęszczana.

- Gdzie Ty mnie prowadzisz? Nikt nie zauważy że znikliśmy? – zapytał Ian. 
- Coś Ty, tyle tam ludzi. – Skończył się już asfalt, szli piaszczystą drogą, która zwężała się coraz bardziej, prowadziła do niewielkiego lasku.
- A daleko jeszcze?
- Już dochodzimy – Ruszyła pierwsza, przedzierając się przedzierając się przez drzewa. Szła szybko, nie zwracając uwagi na gałązki, którymi niejednokrotnie oberwał po twarzy Ian. Po chwili szybkiego marszu znalazła się na słonecznej dużej polanie, przez jej środek przepływał drobny, ledwie dostrzegalny strumyk. Na jej drugim końcu wśród cienia drzew stała ambona myśliwska.
- Już jesteśmy – powiedziała gdy Ian był już obok niej.
- Niesamowite miejsce – westchnął i objął ja od tyłu w pasie opierając głowę o jej ramię.
- To jeszcze nie koniec. Chodź! – zawołała i pobiegła na środek łąki. Zrezygnowany chłopak musiał pójść w jej ślady. Dziewczyna przystanęła na chwilę i zdjęła przeszkadzające jej szpilki. Zatrzymała się dopiero pod amboną.
- Kotku, czy Ty masz zamiar tam wejść?- Dziewczyna pokiwała głową.
- Przychodziłam tu z tatą.
- No to idziemy – powiedział po czym zaczął wchodzić po drabinie. Zaraz za nim podążała Rilla. Dotarł pierwszy po czym pomógł jej przy ostatnich szczeblach. Usiedli na drewnianej podłodze. Przytulona do niego podziwiała widok z góry.

- Nigdy nie czułem się tak dobrze. A Ty?
- Ja? – wtula się w niego bardziej – Ja czuję się znakomicie. 
- Tak, że mogłabyś dotknąć palcem nieba?
- Nie, nie tak.
- Jak to nie tak?
- O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem.



__________________________

Fragment książki „Trzy metry nad niebem” Federico Moccia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz