piątek, 3 kwietnia 2009

861. Kłótnia jak zwykle o moje imię…

Jak zwykle ze słuchawkami na uszach siedziałam w pokoju, słuchając beznadziejnej muzy i gryzmoląc coś w zeszycie, zamiast uczyć się na jutrzejsze lekcje. Zwykle, tak jak i wtedy muzyka w mp3 była nastawiona na maksimum. Oparta o ścianę przy drzwiach słyszałam coś z dołu domu.Gdy nagle mój ojciec wbiegł z ogromnym hukiem do mojego pokoju, coś do mnie wrzeszcząc. Słuchałam nadal muzyki nie zwracając zbytnio na niego uwagi. Powoli i opornie zdjęłam ogromne słuchawki z uszu i spojrzałam na niego obojętnie. Strasznie się do mnie szczerzył. 

-Mam coś dla ciebie-wręczył mi list z new york College

  Otworzyłam go pospiesznie.

-Dostałam się-wrzasnęłam na cały dom, a kot na moim łóżku wyskoczył w górę,wyraźnie wyrwany z pięknego snu-Rozumiesz? Dostałam się.

-Świetnie, kochanie- tato przytulił mnie-Tylko nie wyskakuj z szeregu-zachichotał.

 Momentalnie przypomniała mi się akcja z dragami, które brałam jakieś 2lata temu, ojciec strasznie się wtedy o mnie martwił.Ostatecznie mieliśmy tylko siebie. Jednak miła chwila długo nie trwała.

-Rock, zrób tu porządek, masz tu straszny chlew, przecież to twój pokój-powiedział z oburzeniem

-Mówiłam Ci chyba milion razy…nazywam…się…ROCKIE-zagrzmiałam

 Wcisnęłam list w najbardziej zasyfioną szafkę i włożyłam słuchawki,włączyłam najcięższy kawałek jaki tylko miałam. Ojciec wyszedł z pokoju.  Zawsze wytykałam swoim rodzicom, to jak mnie nazwali. Zawsze chcieli mieć chłopca, to nazwali mnie Rock, jednak po długim czasie walki z ojcem, ponieważ matka zginęła w wypadku, udało mi się zmienić imię w papierach na Rockie, z czego byłam bardzo dumna. Nigdy nie znosiłam kiedy mnie tak nazywali, czułam się winna temu, że jestem dziewczyną. 

  Tamtego dnia więcej się widziałam się z ojcem. Miał nocną zmianę. Całą noc pakowałam walizę i wszystkie możliwe czyste zeszyty. Oprócz muzyki czyli wydziału, na który szłam miałam jeszcze inną pasję. Rysowanie krótkich, beznadziejnych komiksów z wymyślnymi stworkami. 

  Nikt mi nie pogratulował dostania się do New York College, ostatecznie stroniłam od ludzi, a zwłaszcza od związków. 

 Kiedy nastał przeddzień odlotu sprawdzałam każdy szczegół i czy wzięłam wszystkie swoje płyty. Pokój, który zamieszkiwałam opustoszał. Nie przespałam tamtej nocy, za bardzo się ekscytowałam. Z rana napisałam list do taty, z przeprosinami i podziękowaniem za pieniądze do New York College’a. Samolot miałam o 6:25. 

  W samolocie obok mnie siedziała jakaś para. i aż trzy godziny musiałam przy nich wytrzymać,to było przekleństwo! Całą drogę rozmyślałam czy chociaż tam ludzie mnie zaakceptują. Rockie Jones, studentka wydziału muzyki, myślałam dumna z siebie i swoich osiągnięć.Zastanawiałam się również, jak tam będzie. Musiałam znaleźć sobie jakąś pracę,muszę jakoś zarabiać przecież. Było coś około godziny dziewiątej. Byłam taka podekscytowana,w końcu, nareszcie pokazałam, że jestem kimś. Miałam nadzieję, że mama jest ze mnie dumna, gdziekolwiek jest teraz. Dziewczyna obok siedząca zasnęła opierając głowę na ramieniu swojego chłopaka. Nie zważając, czy o budzę zakochaną, włożyłam słuchawki i włączyłam sobie muzykę.Dziewczyna lekko się przebudziła, z lekkim grymasem na twarzy poprawiła swoje ułożenie. No cóż takie jest życie malutka, pomyślałam, mimo że na pewno byłam młodsza, o jakiś rok. Zwróciłam oczy ku oknu i patrzyłam w dół. Widoki były wspaniałe. Kiedy podeszła stewardessa poprosiłam o zimną herbatę. Niedługo mieliśmy lądować, przynajmniej tak poinformował pilot.

  Kiedy dotarłam na miejsce było południe, miałam cichą nadzieję, że w drzwiach nie popełnię żadnej gafy,lub wszyscy będą gdzieś na lunchu. Ostrożnie i cicho zajrzałam do środka budynku. Niepewnie weszłam do środka, sprawdzając czy nikogo niema, postawiłam walizę blisko siebie i rozejrzałam się po okolicy.Podeszłam do portierni. Poprosiłam o klucz i podeszłam do schodów, na kluczyku napisane było 196, nie wiedziałam do końca gdzie to jest, w każdym razie ruszyłam po schodach ku górze, taszcząc za sobą bagaż, i łapiąc co chwila spadające słuchawki.


imię: Rockie Jones
wiek: 17 lat
wydział muzyki w  New York College

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz