niedziela, 5 kwietnia 2009

864. …Zamknął jej usta pocałunkiem …

to: littlegothlady@ny.com               [K]                                       
from: yournigthmare@ny.com             [E]                                   
Kath słonko… Nawet nie wiesz jak brakuje nam ciebie tutaj… Jest stanowczo za cicho… Wiem, że nie możesz zbyt często się odzywać, ale już nie wyrabiam… Odpisz mi jak najszybciej… Chcę wiedzieć jak się czujesz, czy wszystko jest ok….

[K] 
Ehh… Wiesz, że chciałabym byc już z wami… Nie, nie narzekam na Sharona, jednak tęsknię bardzo za tobą, Nathanem,  Demonem i Tarją… Swoją drogą… Rozmawiałaś z nim?


[E]

z Nathanem czy Demonem??? Ok, mniejsza z tym, ten żart nie ma sensu… Oczywiście, że rozmawiałam…. Kath ja się tak boję…..Cały czas mam nadzieję, że to nieprawda, że Nath przyjdzie do mnie, schwyci za rękę i powie: „Żarcik słońce”…. Cały czas wierzę, że wynik będzie negatywny, ale co jeśli nie?

[K]

Oh, nie martw się. Zobaczysz, wszystko się ułoży, przecież Nath nie może byc chory. Nie on! Za bardzo kocha życie, ciebie …



[E]

Kath, a nie słyszałaś o tym że choroba nie wybiera < płacze >

[K]
Enkeli, nie płacz … Bo sama mam już łzy w oczach… Nathan jest silny, nie pozwoli się położyć na łopatki jakiejś byle … białaczce …

[E]

Kath… Ja w niego wierzę. Najbardziej na świecie. Ale białaczka już niejednego pokonała… Boże, co ja plotę, przecież on jest zdrowy, znaczy to pewnie jakieś wyczerpanie, anemia, wirus, Boże Święty, ale nie białaczka, prawda? 

[K]

Prawda, on jest zupełnie zdrowy. A jak ty się czujesz? I nie zdążyłam zapytac… Jak minął pobyt u rodziny? Coś zmienił?

[E]

Ja? Oprócz tego,  że wysiadam na nerwicę i nie mogę przestać w nocy sprawdzać, czy Nath żyje to jest ok. Rodzice? Kochana, zaparli się jak dwa osły, nic do nich nie dociera. A najbardziej cierpi Marja. Prosila mnie, żebym ją zabrała do Nowego Jorku, ale nie mogę, przecież ona jeszcze nie ukończyła szkoły. A poza tym matka by mi tego nie darowała… Wszystko skończyło się karczemną awanturą po której dowiedziałam sie, że nic nie rozumiem i że oni przynajmniej wytrzymali ze sobą 25 lat, a ja nie mogłam nawet roku… I tyle. Teraz mam ważniejsze rzeczy na głowie, to ich życie, a ja nie zamierzam się wtrącać. Postawiłam ultimatum: albo zgodnie stawią się na moim ślubie, albo mogą go sobie darować.



[K]
< wzdycha > Enkeli… Tak mi przykro … Ale ty chociaż masz rodziców w porównaniu do mnie … Nie wiem, co mam ci powiedziec. Żałuję, że nie mogę być teraz przy tobie. Może niewiele by to zmieniło, ale mogłabym chociaż odrobinę cię pocieszyć, albo nie wiem …

[E]

Słonko, ty teraz musisz myśleć tylko o sobie. Ja i Nathan damy sobie radę, już z niejednego bagna wyszliśmy. Teraz też wygramy. Lepiej napisz czy coś się rozwiązało w sprawie czy nadal pustynia?



[K]

Trafili na jego trop, Sharon mówił że to już kwestia dni. Mam już dosyć tego siedzenia i nic nie robienia … Enkeli, ratuj …

[E]

Najchętniej bym cię zabrała stamtąd, ale sama wiesz… Nie mogę… Lee to profesjonalista, żadnej sprawy jeszcze nie sknocił. Ufam mu

[K]

Jest całkiem miły, jeżeli można to tak określić…

[E]

To znaczy? Sprecyzuj to słońce…

[K]

Mało ze sobą rozmawiamy, on wiecznie rozmyśla nad jakimiś sprawami, mordercami …

[E]

Skąd ja to znam? Wiecznie zapracowany detektyw z paranoiczną obsesją wykrywania sprawców… Ale skoro mieszkacie razem, to coś chyba się dzieje prawda? Nie mijacie się chyba bez słowa, co?

[K]

No cóż… Odstąpił mi swój pokój, jeżeli czegoś będę potrzebować, to mam mówic. Ostatnio udało się nam wspólnie obejrzeć film.



[E]

hmmmm <zaciera ręce> ja i Nathan też tak zaczynaliśmy… Pomijając piercing w dziwnych częściach ciała….



[K]

< uśmiecha się > No i odstąpił mi swojego laptopa, męczy się teraz na wydającym dziwne odgłosy pc-cie…



[E]

<buahahahhaahahah> dla takich jak on to megapoświęcenie. Doceń to



[K]

Doceniam < pokazuje język > A wiesz, zdobyłam się nawet na gotowanie.



[E]

Nieeee <spada z krzesła> toż to cud…. prawie jak nad Wisłą… NIe wiem o co tam biegało, w końcu Nath to historyk nie ja… a co ugotowałaś? Wodę na herbatę?



[K]

Śmieszne <przewraca oczami> coś ala spagetti.

[E]

czyli makaron z keczupem?

[K]

Makaron z warzywami, sosem i kotletami sojowymi.

[E]

jestem pełna podziwu <kłania się> to jak już wrócisz to będzie miał kto nam gotować

[K]

Tee… Żartowałam. Kotlety wrzuciłam do gorącej wody a makaron spaliłam.



[E]

jaaaaasneeee, tak tylko mówisz… Ale nie bój się, u nas ja gotuję, nie dam ci otruć mojego prawie męża 



[K]

Tak myślałam, dlatego nie będę się zapuszczać w te regiony.



[E]

A propos mojego prawie męża… Właśnie wrócił… Idę się z nim „pobawić” [^^]



[K]

Tee… Już ty mi nie opisuj swoich fantazji łóżkowych…



[E]

No wiesz…. Chwalić się nie będę…. [lol] Ty też uważaj na siebie i wracaj do mnie!

[K]

Uważaj na siebie? Jakieś podteksty? <pokazuje język>



[K]

Glodnemu chleb na myśli [wyszczerz] pa słonko [ całuje i ściska]



[E]

No cóż.. pa < całuje >

Enkeli westchnęła cicho czytając ostatniego maila od Kath. Brakowało jej tutaj. Słysząc kroki Nathana w kuchni zamknęła laptopa i wyszła z pokoju.                                                             – Nath? – spytała zaglądając do kuchni. Mężczyzna spojrzał na Enkeli przekrwionymi oczami i usiadł przy stole.
 - Znowu źle się czujesz? – ruda przysiadła na krześle obok niego. Spoglądała na jego zmęczoną twarz. Do czego to wszystko prowadzi?
-Podasz mi tabletki? Są w szafce… – powiedział powoli opierając głowę na blacie stołu.
Enkeli jęknęła w duchu. Miała ochotę krzyczeć z żalu. Bez słowa podeszła do szafki i sięgnęła pojemniczek z lekami. Nalała wody do szklanki i podała Nathanowi czując, że trzęsie się jej broda. Mężczyzna wycisnął na dłoń pigułki i połknął je, popijając wodą. Spojrzał na Enkeli.
Ta szybko otarła twarz dłonią i uniosła kąciki ust siląc się na jakikolwiek uśmiech.
- Nath… – zaczęła, ale szybko przerwała wbijając wzrok w podłogę.
-Jutro jadę na badania – oznajmił. Wstał powoli, czując każdy mięsień.
- Długo będziemy czekać na wyniki? -ruda wybąkała cicho obejmując go w pasie.
-Tydzień, miesiąc, rok… – przytulił ją, chowając twarz w płomiennych włosach dziewczyny.
- Nie mów tak, wszystko będzie dobrze. Musi być. Rozumiesz? – po twarzy Enkeli potoczyły się łzy, które szybko znikały w kołnierzu swetra. Uniosła głowę do góry:
- Rozumiesz? – powtórzyła wbijając w mężczyznę wzrok.
Nie wytrzymał tego spojrzenia i odwrócił wzrok. – Jak w pracy? – zmienił dobitnie temat.
- Wszystko ok- westchnęła cicho ruda wiedząc, że zmiana tematu bierze się ze strachu Może to i lepiej. Roztrząsanie problemu go nie rozwiązuje. Lepiej cieszyć się każdą chwilą.
- Przemaglowałam ich z czwartej i piątej grupy kationów. Zrobiłam pogrom – uśmiechnęła się lekko.
-Grzeczna dziewczynka – uśmiechnął się łobuzersko. – Moja krew.
- Tak. Mrok i zło w czystej postaci. Ale ty się mnie już nie pozbędziesz. Wiesz dlaczego? – uniosła brew do góry
-Niee ? – również uniósł brew.
- A słyszałeś o tym, że towar macany należy do macanta? – spytała szczerząc zęby.
-A kto tu macał? – uśmiechnął się szczerze.
- Wiesz co? – ruda zrobiła wielkie oczy  – Już mi się nie wypieraj nikt ci nie uwierzy. Nasi sąsiedzi napewno!
Mężczyzna widocznie się zaciął – Jak to, sąsiedzi?  A co oni mają z tym wspólnego?
- Wiesz, czasami to było słychać – Enkeli uśmiechnęła się znacząco.
-No chyba że w ten sposób… – zamyślił się. – A co powiesz na cwiczenia?
- Aerobik, judo, aikido, karate shokatan, boks, szachy?
-Miałem na myśli seks – odparł z uśmiechem.
- Już myślałam – ruda uniosła głowę – Ale zanim zajmiemy się rekreacją, mamy zadanie… Lokal na wesele
Nathan przewrócił oczami. – A nie możemy zrobic wesela tutaj?
Enkeli wzniosła oczy do nieba z pytaniem : „Why???”, po czym zwróciła się do narzeczonego tonem przedszkolanki:   
  – Otóż kochanie. Zaprosiliśmy jakieś 60 osób, przynajmniej 50 będzie na weselu, jakieś wnioski?
-Eee… Nie zapraszamy połowy? – wyszczerzył zęby.
- Nathanie, to nie jest zabawne! – ruda udała oburzenie – I tak ułatwiłam ci zadanie wybierając trzy najlepsze. Masz tylko zobaczyć i ocenić który. Kapiszi?
-Je… Głowa mnie boli… – wymruczał.
- Ten tekst jest zarezerwowany dla chromosomu XX… Nie wkręcaj… Chyba, że mnie przekonasz, że warto to odłożyć na później… – Enkeli uniosła brew zagryzając dolną wargę robiąc minę „na niewiniątko”. W tym momencie na twarzy Nathana pojawił się łobuzerski uśmiech. Przyciągnął do siebie Enkeli.
- Zrobię, co w mojej mocy.
- Ale nie myśl, że ci odpuszczę, kotku.
Wziął ją na ręce. – Ani przez chwilę o tym nie pomyślałem, kochanie – odparł.
- No chyba, że tak – mruknęła cicho ruda całując namiętnie jego usta…                                                                                                                                        
- To jak słonko,  teraz praca – Enkeli wyszczerzyła zęby pakując się, owinięta prześcieradłem. do łóżka z laptopem w rękach.  Mężczyzna spojrzał na nią jednym okiem.
- Muszę?
- Musisz kotku. I chociaż – zmierzyła go wzrokiem – Nago wyglądasz niezwykle smakowicie to ja nie odpuszczam.
Nathan w akcie bulwersu nakrył się kołdrą po samą szyję .
- Ta dam! – stwierdziła triumfalnie ruda wskazując stronę pierwszego lokalu, malowniczego zamku na przedmieściach Nowego Jorku.
Nathan zmierzył wzrokiem budowlę. – A dalej co masz?
- To – Enkeli kliknęła na stronę hotelu wzorowanego na XIX-wieczny pałac. – Za duży szpan, jak myślisz?
-A masz coś ze średniowiecza?
- To się nadaje? – ruda wskazała na kolejną witrynę.
-Jak najbardziej – zamknął jej laptopa i odstawił na szafkę nocną.
- Nath? – głos Finki przybrał zirytowaną barwę – Ten ma być?
-Tak, tamten – musnął wargami jej usta.
- To ten czy tamten? Czy tamten tamten? – ruda uniosła się na łokciach
-Ostatni – sprecyzował.
Dziewczyna westchnęła z ulgą: – No nareszcie
 -A czy teraz możemy zając się przyjemniejszymi rzeczami, niż oglądaniem zamków? – zapytał unosząc jedną z brwi.
- A DJ? Wystrój? Menu? Transport? – wyliczyła Enkeli prostując po kolei palce dłoni.
Zamknął jej usta pocałunkiem.
Kath, Nath, dzięki za współpracę ;-***
Nath, nie rób mi tego ;-(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz