-Jamie, powiedz mi w końcu, po co Ty robisz te cholerne zdjęcia? – Elliot po raz kolejny zwrócił się do Barnaby przekładającego fotografie, jednak tak jak poprzednio nie doczekał się odpowiedzi. W końcu Jamie poukładał fotografie na trzy stosiki.
-Żeby głupi miał zagadkę – wypalił i z uśmiechem satysfakcji zgarnął zdjęcia leżące najbardziej na prawo. Wsunął je do szarej koperty, a kopertę do teczki i odłożył na bok.
-A co robisz z resztą? – odezwał się Elliot, który nie zrozumiał poprzedniej aluzji. O’Donnell ponownie przejrzał pozostałe fotografie, po czym wyłonił z nich trzy, na których widniał Unisphere Flushing Meadows Park. Elliot zrobił wielkie oczy.
-Schowam do teczki – oznajmił Barnaby, kładąc kadry z ogromną kulą ziemską i otaczającymi ją fontannami na dużej kopercie, którą wcześniej odłożył na bok.
-Mieszkam tu od urodzenia, a nigdy nie widziałem tutaj takiego cacka… – podsumował Elliot. Barnaby nie mógł powstrzymać uśmiechu zwycięzcy, który rozświetlił jego twarz. – A co zrobisz z tymi? – Elliot wskazał zdjęcia, na których niegdyś szatynka wąchała delikatny kwiat stokrotki, opierając się o pień jednego z drzew stojących przy alei nieopodal. O’Donnell kątem oka prześledził sylwetkę uwiecznionej na nich dziewczyny, po czym chwycił plik zdjęć i ruszył do oka. Uchylił je i wcisnął kartki przez otwór; rozsypały się po placu. Kilka opadło na jezdnię, kolejne na głowy studentów zmierzających do akademika. – Barn! – krzyknął Elliot, rzucając się do okna. O’Donnell wyciągnął spod łóżka dużą torbę podróżną i zapakował do niej ubrania, teczkę z pracami i kilka sprzętów elektronicznych. Przewiesił sobie przez szyję czarny aparat marki Canon, po czym ruszył do drzwi.
-Od dziś, chłopcze, śpisz na łóżku. Daruj sobie ten materac – powiedział z uśmiechem i złapał za klamkę.
Naciągnęła mocniej kaptur na głowę, patrząc pod nogi. Poprawiła okulary, które zsunęły się jej na nos; fioletowy akcent powoli znikał, jednak nadal nosiła okulary dla niepoznaki. Jej uwagę przykuły rozsypane po placu fotografie. Wytężyła wzrok i … Podniosła jedną z nich, nie wierząc własnym oczom.
-O Boże … – jęknęła czując, jak nogi się pod nią uginają. Omiotła wzrokiem plac przed akademikiem; grupa chłopców z roku przyglądała się kartce, znów jakaś dziewczyna podniosła kolejną. Kathe zrobiła się biała jak kreda; pognała do wejścia i nie zważając na nic wbiegła po schodach na piętro. Wpadła do pokoju Barnaby. Przy oknie stał Elliot; wzrok utopił w widoku za oknem, materac zwykle leżący na środku pokoju zniknął, jak i również czarny aparat Canona i zegarek w kształcie pomarańczy.
-Elliot… – szepnęła nie ruszając się z progu.
-Odszedł. Tak po prostu wyszedł – usłyszała w odpowiedzi chłodny głos chłopaka. Miała wrażenie, że Jamie za chwilę wyskoczy z szafy z dzikim okrzykiem ‘prima aprilis’ i wszystko będzie jak dawniej.
-On… – zaczęła drżącym głosem.
-Kath, to koniec – przerwał jej chłopak. Odwrócił się do niej; widziała ten smutek w oczach, żal i niedowierzanie. Do ostatniej chwili był pewien, że Jamie żartuje. Po policzku dziewczyny spłynęła łza; rzuciła torbę na podłogę i wtuliła się w sztywne ciało Elliota.
Błysnął flash, a dziewczyna stojąca przy okienku zamrugała kilkakrotnie powiekami. Barnaby uśmiechnął się do niej łobuzersko, po czym mrugnął do niej zabawnie i zrobił krok ku okienku w długim ogonku kupujących bilety. W końcu przyszła i jego kolej; kupił bilet do Waszyngtonu, podziękował uśmiechem kobiecie w okienku i ruszył ku dużym, metalowym drzwiom prowadzącym do luku. Przemierzył wyłożony niebieską wykładziną korytarz, okazał bilet, po czym odnalazł swój fotel w przedziale turystycznym. Miał miejsce od wyjścia; usiadł wygodnie w siedzeniu i zabrał się za przeglądanie zrobionych do tej pory ujęć.
-Przepraszam – usłyszał kobiecy głos i podniósł głowę, unosząc brew. Dostrzegł dziewczynę, którą uprzednio sfotografował. Uśmiechnął się do niej łobuzersko.
-Waszyngton? – zapytał wstając, by przepuścić ją bliżej okna.
-Tak jest – odparła sadowiąc się na miejscu obok O’Donnell’a. Ten usiadł i wyciągnął w jej stronę aparat, z wyświetlonym na ekraniku zdjęciu sprzed okienka.
-Całkiem niezłe ujęcie – skomentowała. Jamie zmierzwił włosy. Chyba jednak ta podróż nie będzie aż taka zła …
Jedni muszą odejść, by drudzy mogli przybyć…
—
Kathuś… Wiem, że nie chcesz. Wybacz, ale musiałem to zrobić. Może kiedyś wrócę; trzymaj się, kocham Cię Złotko :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz