sobota, 11 lutego 2012

1870. Gdy wszystko zmienia się w nic a z góry nagle spadasz w dół

Czy można naprawiać coś, czego już nie ma? Ponad wszystkołudzić się, że można coś wskrzesić? Można odnowić uczucie, które po prostuwygasło? Było ale, jak płomień, po prostu zgasło, gdy przestało mieć dopływtlenu. Niby pod koniec nawet na nim zależało, tylko nikt nie zauważył, że czegośbrakuje. Czegoś istotnego, najważniejszego. A do tego, co jeśli uczucie, a ouczuciu tu właśnie jest mowa, nigdy nie było do końca szczere? Oczywiście, wjakiejś części tak, ale w kolejnej części wymuszone a w jeszcze następnejspowodowane zwykłą potrzebą. A więc było ale w sumie to tak nie bardzo. Anikogo nie można kochać w połowie, tak jak nie można w połowie być w ciąży. Albotak albo nie. Skoro więc tej miłości nie było, to czy można ją wskrzesić? Ajeśli tej nie można wskrzesić, to czy można całkowicie zniszczyć tą uśpioną?

Niespodzianki mają to do siebie, że nikt się ich niespodziewa. Niekoniecznie też muszą sprawiać radość, a zazwyczaj gdy jej niesprawiają to pojawiają się jeszcze kolejne niechciane niespodzianki. I wtedyzdaje się, ze gorzej już być nie może ale, bo czemu by nie, pojawi się jeszczejedna, już ostatnia niespodzianka.

Zaczęło się od zwykłej zapowiedzi spotkania z „górą” czyliprzedstawicielami prezesury, ale kto by się tym przejmował, wiedząc, że dziękiniemu sprzedaż na terenie całego Nowego Jorku znacznie wzrosła? Później byłnieodebrany telefon z Francji, ale znowu, kto by się przejmował, że dzwoniłmąż, który się nie odzywał dobre pół roku? Kolejnym dziwnym sygnałem (którymteż się nie przejęła, bo cóż w tym dziwnego?) był nagły wyjazd jej dzieci i ichojca na tydzień na wakacje. 
O tyle, o ile to było całkiem normalne, to wyjaśnienia zdecydowanie przerosłyjej oczekiwania. 
-Chcę rozwodu, przyjedź tu- Usłyszała tuż po odebraniu telefonu od jej męża.Tak, można się było tego spodziewać, ale chyba każdy normalny człowiek chociażprzez chwilę udawałby że nie tylko to go interesuje, prawda? W końcu coś ichłączyło, może nie wielkie coś, ale zawsze pozostawał wspólny majątek (no to jużjednak było wielkie coś), wspomnienia, obietnice. 
-Poznałeś kogoś?- Pytanie jak gdyby nigdy nic, ale z drugiej strony byłaciekawa co u niego. I to bardzo ciekawa. Nie żeby od razu miała być  zazdrosna, ale zawsze można się dowiedzieć cou współmałżonka.
-Miło że pytasz. Wolałbym jednak, żebyś kupiła bilet na samolot i przyleciała,a nie udawała że Cię to interesuje.
-Cóż, interesowało naprawdę, ale skoro nie powinno to przepraszam najmocniej. Imuszę Cię zmartwić- nie mogę teraz stąd wyjechać bo mamy ten okres czasu, gdymam najwięcej pracy. Ale zawsze możesz przyjechać tutaj, nie wiem, czypamiętasz, ze mam obywatelstwo Amerykańskie, i skoro tak bardzo Ci spieszno toi tu można to załatwić- Głuchy trzask w słuchawce  urwany sygnał były bardzo wymownąodpowiedzią.

Nie, nie było to dla niej obojętne. Nie przykładała może dotego aż tak dużej wagi, ale coś ją w sercu ukuło, gdy zdała sobie sprawę, żejej mąż znalazł sobie inną, może młodszą, zapewne piękniejszą. Prawdopodobnietaką, co będzie chciała dać mu dzieci, będzie z nim każdego dnia i będzie dbałao to, by nie chciał odejść. Innymi słowy dokładne przeciwieństwo jej.

Spotkanie z „górą” nie okazało się przyjemniejsząniespodzianką. Kto z resztą lubi słyszeć, że musi się lepiej postarać iwprowadzić jakieś nowości oraz coś zmienić, bo inaczej zostanie zastąpiony? Tym‘przyjemniej’ jest słyszeć takie słowa, gdy człowiek poświęca dużą częśćswojego życia na pracę. Mieszka przecież sam a dziećmi opiekuje się co drugiweekend i czasami podczas tygodnia. Ale, oczywiście, postara się poprawićwszelkie błędy, i zrobi wszystko, by dyrektorzy byli zadowoleni z efektów jejpracy. A że nie wiedziała, c poprawić właściwie powinna, to w myślach jużzastanawiała się, jak spakować wszystkie rzeczy z biura, by wygodnie było jeprzenieść.

Kolejna, a właściwie już ostatnia niespodzianka, dotknęła jąnajbardziej. Owszem, bez problem zrozumiała, że jej mąż chce rozwodu, uzmysłowionojej też bardzo łatwo, że wkrótce może stracić pracę, ale wiedziała, ze z takimCV jakie posiadała znajdzie bez problemu nową. Nie mogła poradzić jednak nic,gdy usłyszała, że ojciec jej dzieci, wraz z nimi, wyprowadza się do innegomiasta. Patrzyła na niego jak skamieniała, nie pewna, czy dobrze zrozumiałajego słowa. Chciał jej zabrać dzieci. Chciał zabrać JEJ dzieci.
-Jeśli je zabierzesz będę się domagała swoich praw w sądzie- Zastrzegła odrazu, bo przecież co innego mogła powiedzieć?
-Cass, bądź poważna, stracisz tylko czas i nerwy. Jesteś samotną kobietą uszczytu kariery. 
-Mam męża- Przypomniała mu, zła, że chce wyrządzić jej taką krzywdę.
-Dobrze, pani McGregory- Westchnął głęboko- Mieszka On na drugim końcu świata,ale niech Ci będzie. To ja mam opiekę prawną nad dziećmi, bo p pierwsze tylkojedno jest Twoje, a po drugie to kiedyś zostawiłaś je u mnie, nie odzywając sięani słowem, a wszyscy myśleli że zginęłaś. Tak, zdecydowanie sąd uzna, zelepiej nadajesz się na rodzica niż ja.
-Nie zgadzam się.
-Ale nie masz wyboru.

Nie było prawdą, że zależało jej tylko na dzieciach, bo nanim też. Zawsze miała cichą nadzieję, że może coś się odrodzi, a wtedy onabędzie wiedziała, że jedzie do Francji po to, by uzyskać rozwód od tego,którego nie kocha, a w Ameryce być z tym, którego kocha od zawsze. Wiele latżyła tak, by jej nie ranił a teraz sama nie umiała ocenić, czy było to dobreczy złe. Może gdyby kiedykolwiek otworzyła się przed nim całkowicie, to terazbyłoby inaczej. Nie wyjeżdżałby z Nowego Jorku, razem z jej dziećmi, pokazującjej, ze w gruncie rzeczy to jest ona mu obojętna. Że jest kolejną osobą na tymświecie, której kompletnie nie zależy na jej losie.



Przygnębiona całym tygodniem niespodzianek wyszła zmieszkania Matthew i wróciła do pracy. Było już po godzinach, ale wciąż tkwiłotu kilka osób.
-Wróciła pani?- Spytał jeden z nowych pracowników, zdziwiony, bo Cass nigdy dopracy nie wracała tak późno.
-Tak. I potrzebuję pomocy.- Odparła, a On chętnie poszedł za nią, by jąwspomóc. Wyciągnęła na biurko mapę miasta z zaznaczonymi miejscami, gdzie jużbyły kawiarnie i zaczęła z nim dyskutować, gdzie zdecydowanie potrzebne sąnowe. Tak naprawdę nie potrzebowała tej rozmowy. Potrzebowała jedynie pretekstuby sprawdzić, czy ktokolwiek jest jeszcze w stanie spojrzeć na nią zpożądaniem. Było ciepło, więc ściągnęła sweter i spoglądała, jak ten młodymężczyzna ukradkiem spogląda w jej dekolt, gdy ta nachyla się nad biurkiem.Odkręciła butelkę wody i upiła trochę, pozwalając by cienka strużka spłynęła pojej ciele. Wiedziała, że chłopakowi już wiele nie potrzeba, że już rozbiera jąwzrokiem. Powolnym krokiem podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz a w chwilępóźniej czuła, jak jego rozpalone usta i dłonie usiłują zbadać całe jej ciało. Wiedziała, ze prędzej czy później będzie tego żałowała, ale teraz nie miało to znaczenia.



Więc tak to to tak to, tak to to tak, jakimś cudem pojawiamsię tu. Wiem, że ani zachęcające ani jakieś dobre to wyżej, ale potrzebowałamnakreślić jakiekolwiek tło, by mieć co tworzyć dalej. A że jednocześnie tworzępracę maturalną na polski to tak jakoś nie umiałam się wbić. 
Tym razem chcę tu już pozostać, bo ostatnio jak wracałam to wciąż nie mogłamwrócić na dobre, ale że uczę się do wspomnianej już matury, to na pewno będziemnie tu mniej niż dawniej, gdy po prostu byłam. 
Proszę też o zmianę zdjęcia Cass na TO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz