wtorek, 14 lutego 2012

1871. Najbardziej przewidywalną rzeczą w życiu jest jego nieprzewidywalny bieg.

Biuro pustoszało. Do moich uszu nie dochodził już wściekły tupot obcasów, krzyki i ponaglenia szefa, ani nawet szum pracującego na okrągło automatu z kawą. Nic poza rozdzierającymi wrzaskami wokalisty punk rockowego zespołu, wydobywającymi się ze starego magnetofonu Henry’ego.  Ta muzyka mnie kaleczyła, a jednak sama poprosiłam o jej włączenie. Otulona ciepłym swetrem, z bosymi stopami opartymi o biurko próbowałam poczuć się jak buntowniczka. Z czerwono – zielonym irokezem na głowie oraz własną ideologią, której gotowa byłam bronić do ostatniego tchu. Musiałam poczuć się jak zła kobieta, fanatyczka.  Co może myśleć człowiek zabijający bez pamięci? Z zimną krwią? Jaka obsesja może popchnąć go do takiego czynu? Sześć kobiet wybranych przypadkowo. Sześć różnych miejsc zbrodni, sześć różnych narzędzi, sześć sposobów ucieczki z miejsca morderstwa. Wydawać by się mogło, że modus operandi  jest niemożliwy do ustalenia. Myśl McPherson! Może właśnie to jest kluczowym elementem układanki! 
Byłam wycieńczona. Wskazówki zegara krążyły teraz jak oszalałe, choć w mojej głowie wszystko stało w miejscu. Nie spałam od dwudziestu pięciu godzin, zjechałam pół miasta, przejrzałam stosy akt i zdjęć, na których widok lunch zbliżał się niebezpiecznie do gardła. Szef dwukrotnie próbował odsunąć mnie od śledztwa, kierowany rzekomo troską. Twierdził, że wpadłam w obsesję. Nie! Siedzę w tym od samego początku. Czuję na sobie potworny ciężar winy za życie każdej, kolejnej ofiary. Dlaczego działamy tak topornie? Ten sukin*yn bawi się kosztem naszej marnej współpracy! Nie wiem, którą upatrzył sobie za swój kolejny cel. Wiem jedno – choćbym sama miała stracić życie, nie pozwolę aby ostatnią rzeczą, jaką zobaczy był zakapturzony psychopata ukrywający twarz za estradową maską. 
- Paula? – ciepła dłoń dotykająca subtelnie mojej zmęczonej twarzy wyrwała mnie z drzemki. Rozpoznałam Henry’ego, jeszcze zanim otworzyłam oczy. Przyzwyczaił mnie do zapachu swoich perfum. Do aksamitnego głosu w chwilach, gdy naprawdę się o mnie martwił. Teraz miał powody. Zdążył pojechać do domu, wykąpać się i przespać zanim wrócił do biura rześki,  świeży, z dwoma tacami frytek i skrzydełek z KFC. Dla siebie i dla mnie. Ja w tym czasie nie odstąpiłam swojego stanowiska na dłużej niż dziesięć minut -  To nie podlega dyskusji. Zbierz swoje rzeczy, podwiozę cię do domu. Wyglądasz jak śmierć! – to była ostatnia rzecz, jaką wypadało mu powiedzieć kobiecie. Zmęczonej kobiecie! Nie protestowałam jednak, gdy poczułam jak wsuwa na moje zmarznięte stopy sportowe buty. Zabierałam je ze sobą każdego dnia i nie spodziewałam się, że kiedykolwiek staną się dla mnie nieodpartym obiektem pożądania, tak jak dziś. W tym czasie zebrałam do swojej wyświechtanej teczki wszystkie dokumenty z biurka, profilaktycznie przeskakując wzrokiem nad zdjęciami. Każda kobieta pośmiertnie została pozbawiona oczu… Każda! Miałam ochotę wymierzyć sobie siarczysty policzek! Dlaczego nie wzięłam tego pod uwagę? 
- Henry, jesteś moim aniołem – mruknęłam półgębkiem, gdy uwieszona na jego ramieniu pozwoliłam wprowadzić się do windy. Uśmiechnął się tylko. Chyba nie widział sensu w rozmowie z kimś, kto wyglądem przypominał człowieka po ostrej kuracji alkoholowej. I ja nie czułam się na siłach. Mogłam być jedynie wdzięczna.

***
Byłam dla niego niemiła. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobił zamknęłam mu drzwi przed nosem bez słowa wyjaśnienia. Mam nadzieję, że mi wybaczył. Jest taki… Wyrozumiały, w stosunku do mnie i moich zachowań. Potrzebowałam samotności, potrzebowałam odpoczynku choć nie mogłam uwolnić się od tych przeraźliwych wizji. Krew, trupie twarze. Nogi, ręce wykręcone pod nienaturalnymi kątami. Leżąc w wannie zastanawiałam się, co mogliśmy pominąć. Ta maskarada nie może trwać wiecznie, a nikt, nawet ktoś tak sprytny jak ów morderca, nie może być nieomylny. Czy jednak tylko to nam zostało? Czekać na jego błąd? 
- Boże, tato… – szepnęłam, zerkając na swój wibrujący telefon. Niech to, przecież miałam go dzisiaj odwiedzić! Na pewno też się martwi. Próbował dodzwonić się do mnie już kilka razy i nieusatysfakcjonowany brakiem odzewu z mojej strony postanowił napisać wiadomość : ,,Zgaduję, że dopiero wróciłaś z biura. Będę za piętnaście minut.’’ Gdy przeczytałam to na głos, zabrzmiało niemal jak groźba. Nie miałam więc czasu do stracenia. Jeszcze przed wizytą ojca musiałam zadbać o zamaskowanie zmęczenia i wszelkich dowodów na to, że nie było mnie w mieszkaniu przez okrągłą dobę. On jak i wszyscy w mojej rodzinie zawsze uważali, że jestem za… Delikatna do tej pracy. Przez mylącą urodę i z natury spokojne usposobienie klasyfikowali mnie jako niezdatną do codziennego widoku krwi i niebezpieczeństwa ze strony ludzi, których usiłowaliśmy zdemaskować. Jedynie mama zawsze kazała mi iść za głosem serca i wierzyła w moją wewnętrzną siłę. Pomagałaby mi na każdym kroku gdyby… Gdyby wciąż z nami była. 
Mieszkanie nie wzbudzało żadnych podejrzeń choć panował w nim kompletny chaos. Ubrania ozdabiające oparcia krzeseł, kanapa zasłana książkami i notatkami, posłanie Ricky’ego rozszarpane w kącie na strzępy. Do tego jednak ojciec był przyzwyczajony, nie musiałam zaprzątać sobie głowy czynnościami, które i tak wykraczały poza moje możliwości. 
Usiadłam wygodnie w fotelu, zapadając się w nim na kilka centymetrów. Oglądanie miasta z dziesiątego piętra, rozświetlonego tysiącami latarni, neonów i reflektorów pędzących aut było dla mnie niczym chłodny balsam nałożony na pulsującą ranę. Odprężający, przynoszący ulgę. Czułam się wtedy biernym obserwatorem, oderwanym zupełnie od świata pode mną. Tam ludzie mieli własne problemy i zmartwienia, śpieszyli się aby załatwić wszystkie sprawy, a ja… Przez moment mogłam udawać, że mnie to wszystko nie dotyczy.

Znalazł mnie śpiącą, lecz mnie nie obudził. Nakrył mnie tylko kocem, a sam położył się spać na kanapie. To cudowne, mieć wokół siebie ludzi rozumiejących twoje oddanie sprawie. Świadomość, że jest gdzieś osoba gotowa wyciągnąć ku tobie pomocną dłoń jest budująca bardziej, niż samozaparcie.

______________________________
Paula McPherson
[photo by vejitatoja | deviantart]
Agent specjalny FBI
25 lat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz