Kiedy ostatni raz ją widziałem, miałem wrażenie, że się zmieniła.
Po usłyszeniu tonu, jakim wobec mnie wyrzucała z siebie kolejne zarzuty, poczułem ulgę, że naprawdę mam to wszystko już za sobą. Te ciągłe kłótnie, znajdywanie jakiegokolwiek powodu do kłótni i w końcu histeryczny płacz, żebym poczuł się winien. Śmieszne, że dopiero po tak wielu miesiącach zdałem sobie sprawę z tego, że moje życie z Jenn nigdy nie było sielanką. Poza tym, to nie miało już żadnego znaczenia i mimo że wiedziałem o tym od sporego czasu, teraz zachciało mi się śmiać. Nie spodziewałem się jednak, iż jej groźby są prawdziwe.
Kiedy przeszła mi chęć do śmiechu, w jej miejsce wstąpił niepokój.
- Chyba o tym rozmawialiśmy.- powiedziałem krótko, szorstko. Jednak nie zmieniła się. Nadal myślała, że moze mieć co tylko zechce.- Przecież i tak nie masz dla niego czasu.
- To tak samo mój syn i zawsze znajdę dla niego czas.- kiedy uspokoiła się, jej słowa zaczęły brzmieć nawet szczerze. Oczywiście, nie dałbym się znów ogłupić i nabrać na to. Zresztą stawka i tak była już zbyt duża. Jung był niemal wszystkim, co miałem.
- Nie będę prowadził z tobą tej dyskusji. Jesteś śmieszna.- syknąłem przez zaciśnięte zęby. Nigdy nie byłem agresywny, ale w chwili, kiedy zostałem zaatakowany, podświadomie musiałem się bronić. Obiecałem sobie, że moje dziecko będzie miało zdrowe dzieciństwo i zamierzałem się tego trzymać.
- W takim razie, Minho, spotkamy się w sądzie.- wykrzyczała mi w twarz i odwróciła się na pięcie, na chwilę znikając z mojego pola widzenia.
Wiedziałem, że jej słowa nie są całkowicie bez pokrycia, że pewnego dnia usłyszę „pana syn juz nie będzie z panem mieszkał”. To złamałoby moje serce. Tak dobrze szło mi ojcostwo i naprawdę, byłem szczęśliwy. Miałem się ożenić i zestarzeć w towarzystwie cudownej kobiety i bandy psiaków. Taki był plan, ale jak widać, cieżko jest realizować swoje marzenia. Zwłaszcza w Nowym Jorku.
Podejmowanie trudnych decyzji jest częścią dorosłego życia.
Ile razy marzyłem, żeby ktoś decydował za mnie. Bym tylko nie musiał nosić ciężaru błędów i źle dobranych dróg. Nie chciałem nikogo skazywać przez swój egoizm, ale znałem siebie i wiedziałem, że nie mam innej opcji, jak nie oddać Jenn naszego syna.
Gdybym tylko posłuchał dobrych rad, które kategorycznie odradzały mi ucieczkę. Byłem w kropce i musiałem coś zrobić. Jeślibym wrócił do Korei, wiedzieliby od razu. Zresztą nie chciałem być aż tak przewidywalny. Zostanie w mieście i oddanie sprawy w ręce wymiaru sprawiedliwości równało się porażce, a tego nie chciałem. Miałem ciężki umysł, zbolałe serce i łzy w oczach, kiedy objawiłem swoje postanowienie Soel.
- To nie na stałe. Niedługo wrócimy, kiedy to tylko się skończy. Nie musisz czekać, ale proszę cię o to…
Miałem szczęście, że trafiłem właśnie na Nią.
Jung był tak nieszczęśliwy, kiedy oznajmiłem mu, że na chwilę musi pożegnać się i z ciocią, i z Gagą, że ledwo mogłem na niego patrzeć. Fatalny ze mnie ojciec, przynajmniej w tamtej chwili. Kupiłem mu lizaka, jak gdyby mogło to cokolwiek zmienić. Ulżyć jego małemu sercu i otrzeć łzy. Bałem się, że przeze mnie i Jenn, znów poczuje się samotny i zamknie się w sobie. Kolejny raz. Wiedziałem, że nie mogę do tego dopuścić, ale mimo to spakowałem nas i wyjechałem na jakiś czas. Tylko Soel wiedziała, że tak naprawdę jestem bardzo, bardzo niedaleko. Obiecała czekać i wspierać mnie w tych chwilach. A przecież ja powinienem był być tam dla niej.
Było zupełnie tak, jak ostrzegała mnie Jenn.
Pewnego, chłodnego dnia przyszło pismo z kancelarii adwokackiej. Zaczęły się telefony i chcąc, nie chcąc, w cała sytuację wciągnęli zarówno Soel, jak i moich rodziców. Nie byłem tchórzem i nie chciałem, żeby mój syn zmienił o mnie postrzeganie. Tak bardzo chciałem być jego bohaterem, zachęcić go do bycia odważnym… W jednej chwili podjąłem decyzję, że stawię temu czoła. Dlaczego z góry zakładałem przegraną? Ucieczkę przechrzciłem na wakacje i tak oto, zanim jeszcze zaczęła się pierwsza rozprawa, wróciłem do domu. Boję się, to oczywiste, ale nie dam nikomu tego po sobie poznać. Chcę walczyć, bo dopóki mam nadzieję, nie przegrałem.
Ponownie,
Son Minho- lat 29, nauczyciel.
Son Jung – lat 5.
[Szok, ale oto wracam! miło będzie was znów czytać^^]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz