poniedziałek, 5 marca 2012

1879. Koji w wielkim mieście.

Chłopak rozejrzał się wokół siebie.Świat jest taki monotonny. Tylko domy, domy i domy. Nie ma w tym nic niezwykłego. Czy był maniakiem przyrody? Skądże znowu! Ale miała pewne swoje zalety, które sprawiały, że często przebywał na jej łonie. Będąc teraz w wielkim amerykańskim mieście czuł się nieco nie na miejscu. Cóż jednak miał zrobić skoro zdecydował się już studiować za granicą? Życie jest jakie jest i trzeba wykorzystywać to, co dostaje się od losu.

Na środku chodnika stał młody mężczyzna,pochodzenia azjatyckiego, całkiem jednak wysoki. Szczupły. Włosy niezbyt długie, pogodny uśmiech. Nikt nie zwykły. Przeciętny, zagubiony człowiek. Stał i rozglądał się. W końcu ruszył przed siebie krokiem chwiejnym, jakby niezdecydowanym. Czyżby się zgubił? Był nowy w tym miejscu? Co go sprowadziło do Nowego Jorku?

Oto moja historia w tak zwanej pigułce: 
1. Urodziłem się w Japonii w małej wiosce w Kento, o której niewielu pamięta,choć to niedaleko samego Tokyo. Zwyczajnie wszyscy zapomnieli o kilku domkach wśród pól.
2. Matka umarła gdy miałem pięć lat.
3. Na moje utrzymanie płacił ojciec.
4. Zdecydowałem się uczyć.
5. Ojciec płaci za moje studia w Nowym Jorku, które były jego pomysłem.
Tak oto znalazłem się tu, gdzie jestem. Co będzie, to będzie.

Tymczasem…

Słońce świeci, dlatego też ludzie łudzą się nadzieją wiosny i wszyscy uśmiechają się do siebie nawzajem. Sytuacja dość nietypowa i raczej przejściowa, ale całkiem miła. Kiedy tak wszyscy radośnie patrzą na świat pewien Azjata idzie w ciszy i jakby przygnębiony, posuwając się do przodu krokiem nieśpiesznym i wskazującym na jego niechęć do miejsca, które jest jego celem. Ostatecznie wchodzi do jednego z hoteli i kieruje się do restauracji. Następnie podchodzi do zajętego przez mężczyznę w średnim wieku stolika i kłania się krótko. Siada naprzeciwko starszego Azjaty. Rozmawiają,choć przypomina to raczej wymienianie krótkich sygnałów określających jakiej istotne informacje. Jedzą razem posiłek, a potem rozstają się bez zbędnej wylewności. Kim dla siebie są? Rodziną. Czym jednak jest rodzina w dwudziestym pierwszym wieku? W wielu przypadkach jedynie zależnościami udokumentowanymi prawnie określającymi relacje finansowe.

Choć spotkanie nie wyglądało na przyjemne młody Azjata wychodzi z niego całkiem zadowolony. Uśmiecha się lekko do siebie. Znowu idzie ulicą, ale teraz pasuje do tłumu. 
Kim tak właściwie jestem? Nazywam się Sakakibara Koji. Student wydziału aktorstwa w nowojorskim college’u. Pracuję w kawiarni i zastanawiam się, jaki zły duch mnie skazał na taką posadę. Z drugiej jednak strony zarobkuję na swoje własne, choć głupie życzenie. Nie radzę smakować mojej latte, bo nie rozumiem jak ktoś w ogóle może coś takiego pić. Polecam espresso i zieloną herbatę.

Stan? Wolny. Znajomi? Na innym kontynencie. Gdzie mieszkam? W akademiku (przez własną głupotę). Co mnie wyróżnia? Blond włosy. Chcesz mnie znaleźć? Szukaj.
Kiedy mnie znajdziesz przekonasz się czy jestem warty Twoje czasu. A jeśli nie? Twój problem.



SakakibaraKoji, lat 20, student college’u na wydziale aktorstwa, pracuje w kawiarni

Zdjęcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz