poniedziałek, 21 maja 2012

1890. For you I’d wait ’til kingdom come

For you I’dwait ’til kingdom come
Until my day, my day is done
And say you’ll come and set me free
Just say you’ll wait, you’ll wait for me



Nie wiedziała co powiedzieć. Nie potrafiła nawet ruszyć sięz miejsca, po prostu stała jak wryta wpatrując się w zielone oczynajcudowniejszego mężczyzny jakiego dane jej było poznać.
-Nie patrz tak na mnie, naprawdę wszyscy troje tego chcemy- Zapewnił ją,jednocześnie dotykając delikatnie wierzchem dłoni jej policzek. To jąodblokowało, przywróciło władzę nad własnym ciałem.
-Nie mam… Nie zmieścimy się wszyscy w moim mieszkaniu- Powiedziałanajspokojniej jak potrafiła, choć czuła, ze serce zaraz wyskoczy jej z ciała. 
-Cass, sprzedajmy to mieszkanie, i tak Ci się nie podoba, to widać. Kupimy małydomek, z ogródkiem, gdzieś pod miastem.- Zaproponował bo wiedział (kto miałbyto wiedzieć jeśli nie on?) o czym od zawsze marzyła.
-Chcesz tego?  Zawsze wolałeś miasto,elegancję, nowoczesność.- O tak, bardzo się różnili ale to ich w jakimś sensiedo siebie zbliżało.
-Cass, ja Cię kocham, do cholery. Kocham Ciebie i nasze dzieci. Chcę żyć zwami, spełniać wasze marzenia, dawać wam to, co najlepsze. Chcę, byście byliszczęśliwi.- Składając swoją cichą deklarację, te marzenia, które byłyobietnicą, pochylił się nad nią i ledwo musnął jej wargi. Czekała na to. Tylemiesięcy, lat. Tyle czasu na niego czekała i powrócił, jeszcze wspanialszy niżzapamiętała.
-Kocham Cię- wyszeptała tak cicho, jakby się bała, że zbyt głośne dźwięki mogącoś w tej chwili w tym wszystkim, zniszczyć.

Czy bała się że coś może pójść nie tak? Oczywiście że tak.Ale miała świadomość tego, że tak nie może się stać, przecież Matthew, jejukochany Matthew, właśnie do niej wrócił. Po tak długim czasie, po tymwszystkim co ich połączyło i rozdzieliło znowu byli razem. Co mogło ichrozdzielić? Czy istniało jeszcze cokolwiek, co mogłoby ich zaskoczyć? No ioczywiście- czy ktokolwiek decyduje się na kupno wspólnego domu, jeśli niewierzy, ze uczucie przetrwa?

-Mamo, mamo! A będziemy mogli dostać psa? Proszę, proszę, proszę… Zawszemówiłaś, że jakbyśmy mieli własny ogród to byśmy mogli a teraz mamy!- W oczachdzieci sytuacja była idealna. Taka, jak dawniej. Wszyscy znowu razem, wspólnydom, ogród. A Hayley od zawsze marzła o psie. Teraz był czas spełniania życzeń.Skoro życzenie Cass mogło się spełnić, to czemu jej dzieci już nie?
-Ja też chcę psa!- Zareagował automatycznie Heath słysząc błagania młodszejsiostry.
-Jeden wam wystarczy, zdecydowanie.- Obiecał ich ojciec, podchodząc do nich.-Podoba się?
-To jest domek z moich marzeń. To wszystko jest jak moje marzenia. Ty, ja,dzieci, to miejsce.
-Razem mimo wszelkich przeciwności losu, co?
-Jakbyśmy oszukiwali przeznaczenie- Przyznała skinając głową. Czuła sięszczęśliwa, jak nigdy wcześniej. W chwili, gdy czuła, że wszystko straciłapojawił się On. Nagle stanął w drzwiach razem z dziećmi i walizkami. Swojestare mieszkanie sprzedał gdy przeprowadzali się poza Nowy Jork, do nowejukochanej Matthew. Ale wrócili. Stali pod jej drzwiami. Dzieci szczęśliwe, zeją widzą, On proszący o przebaczenie. Ale Ona nie miała czego mu wybaczać,wiedziała, ze wszystko było jedynie jej winą, nikogo innego. 
Ale tamto było już nie ważne, już nie teraz. Od tej chwili wszystko miało byćnowe. Nowe życie, nowy dom, nowe obietnice. Nowy rozdział w życiu. Nowa szansa.
-Cass?- Dziewczyna uniosła wzrok, wyrwana nagle ze swoich rozmyślań i spojrzaław zielone oczy ukochanego. Najpiękniejsze oczy na świecie, te same, którewidziała we wszystkich swoich snach.
-Cass, wyjdziesz za mnie? Nie mam pierścionka, ale wiem, ze to właśnie z Tobąchcę spędzić resztę mojego życia, wiem, że nigdy już nie spotkam nikogo takiegojak Ty, wiem, że… Popełniłem wiele błędów, oboje popełniliśmy. Ale chcę, bybyło inaczej. Chcę, byśmy stworzyli dla dzieci prawdziwą rodzinę. Chcę, byśczuła, że mimo wszystko zawsze jestem przy Tobie. Chcę byś mogła wiedzieć, żeprzysiągłem Ci oddanie całego mojego życia w Twoje ręce. Chcę, byś to właśnieTy stała się panią Sparrow
-Matthew, nie wiem co powiedzieć
-Najlepiej ‘tak’- odparł uśmiechając się do niej delikatnie
-Więc tak- I w tym właśnie momencie ramiona jej narzeczonego uniosły ją dogóry, a świat nagle zawirował wokoło niej. Hayley i Heath może nie rozumielijeszcze w tej chwili, co oznacza to jedno krótkie ‘tak’ wypowiedziane przezmamę, wiedzieli natomiast, że też chcą, żeby tata tak ich zakręcił.

Czuła że leży na czymś twardym a głowa dosłownie jej pęka. Nie wiedziała, cosię dzieje. Matthew, dzieci, to wszystko nagle gdzieś znikło. Ostatniewspomnienia szczęścia właśnie z niej ulatywały. Z trudem otworzyła oczy izobaczyła przede wszystkim biel. Tą okrutną, niby czystą i przyjazną biel.
-Nareszcie- powiedział jakiś znajomy ale inaczej brzmiący głos. ZobaczyłaMatta, ale innego niż jeszcze chwilę wcześniej. Był starszy, o wiele starszy.Miał delikatny zarost i więcej zmarszczek, a jego oczy były przepełnionezmęczeniem. Musiała tu już długo leżeć, coś musiało się stać, ze tu trafiła, żeOn przy niej czuwał i aż się trochę zestarzał.
W jednej chwili jednak wyszedł a przyszedł lekarz. Zaczął mówić, opowiadać,zadawać pytania. I wszystko stało się jasne. Nie było żadnego powrotu i żadnejradości. Nie było żadnego wspólnego życia, nie było nic, co dawałoby jej takwielką chęć do życia. W zasadzie nie było nic co dawałoby jej jakąkolwiek chęćdo życia. Była nieudana próba samobójcza i wypłukane z żołądka leki. Byłozmęczenie Matthew tym, ze musi trwać przy niej zamiast układać sobie życie przynowej kobiecie. Był żal, że nie pozwala mu zapomnieć.

Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Cały potok łez. Przez swójszloch nie słyszała, co mówi lekarz, ale to nie było w tej chwili ważne. Nicnie było tak, jak miało być. Przeżyła choć tam mogła być tak szczęśliwa.Wróciła tu, gdzie wszystko było tak bardzo odmienne. Straciła to, co dawało jejchęć życia. Musiała nauczyć się żyć na nowo.
I tylko jedno było takie, jak jeszcze przed chwilą. W swym szlochu była taksamo bezwładna jak w ramionach unoszącego ją Matthew.
_______________________________________

Ja przepraszam tak bardzo, bardzo, bardzo mocno że takwyszło z tą moją obecnością, ale teraz jestem w końcu po maturze i mogę pisać.Zresztą musiałam coś zrobić, żeby Cass naprowadzić na nowe życie a miałam tylkozarysy pomysłów. Teraz całość się udała. Może nie do końca tak jak chciałam wyszło, ale jednak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz