piątek, 3 sierpnia 2012

1903. Niewidomy Pan psycholog?

       Namiętnie kochałem cichy szum kropel deszczu, które rozbijały się o szyby. Czułem wtedy wewnętrzny spokój i skupiałem się na myślach. Mogłem zupełnie wszystko. Nic nie hamowało mojej wyobraźni, która działała wtedy o wiele bardziej intensywnie, niż zwykle. Wolny, niczym ptak, kreowałem w swojej głowie wiele wizji, które bardzo chciałem zobaczyć, jak każdy inny człowiek, normalnie.
       Zawsze byłem ciekaw, jak wygląda moja córka. Czy odziedziczyła po swojej mamie bursztynowe, piękne oczy? Czy może jej cera była tak samo śniada oraz odznaczały się na niej delikatne, słodkie rumieńce? A może miała hebanowe, błyszczące włosy? Nie miałem z nią żadnego kontaktu, więc mogłem sobie jedynie tworzyć w myślach jej wizerunek.
       Bardzo nie chciałem, aby była podobna do mnie, ponieważ jej mama należała do pięknych kobiet, i aż smutne byłoby, gdyby nie posiadała jej niesamowitego uroku. Uroku, którym przyciągnęła mnie, gdy miałem siedemnaście lat. Na zawsze już będę pamiętał jej uśmiech, to wyjątkowe spojrzenie, przez które nie wiedziałem, co mówić. Właśnie dlatego wizja mojej córki była tak idealna – ponieważ ona była moim ideałem. Nadal ją kochałem i nie mogłem przestać.
       Dźwięk deszczu powoli cichł, a wraz z nim moje myśli wracały na normalne, codzienne tory, do których należała m.in moja praca. Prościej mówiąc, byłem psychologiem. Nigdy nie pełniłem jednak zawodu poza domem, gdyż to, że byłem niewidomym, znacznie by mi wszystko utrudniało. I tak już korzystałem z pomocy mojego przyjaciela, Christophera, który sam miał wiele obowiązków, ale znajdował czas i dla mnie. Właściwie, można powiedzieć, że u mnie zamieszkał i stał się sekretarzem, który wpisywał pacjentów na listę oczekujących oraz przyjmował ich i pieniądze.
       Christopher był przyjacielem z prawdziwego zdarzenia. Kiedy nie miałem humoru i marudziłem, on stawiał mnie na nogi porządnym opieprzem, składającym się z wyszukanych epitetów, czasami dla mnie niezrozumiałych. W dziesięć minut, zaskakująco znów miałem dobre samopoczucie, a między nami sytuacja miała się tak, jak gdyby nigdy nic. 
       Z mojego punktu widzenia, zabawnym szczegółem naszej przyjaźni było to, że był orientacji homoseksualnej. Nasza wspólna znajoma, przy każdej okazji pytała nas, co takiego robimy w wolnych chwilach, skoro już mieszkamy razem. Christopher wydawał się być nieco zirytowany i zażenowany jej pytaniami, ja zaś, tylko się z tego śmiałem. Mimo tego wyluzowania, ona zawsze była ciekawa, dlaczego mój przyjaciel się tak peszy i głośno wyrażała swoje opinie o tym, że pewnie jest skrycie we mnie zakochany. Cóż, tak na poważnie, to myślę, że by mi o tym powiedział, gdyby tak było. 
       Cholera, zboczyłem lekko z planowanego przedstawienia mojej historii i tego, co też tu robię. Otóż, zawsze byłem ciekaw, jaki jest kraj, z którego pochodzi mój ojciec, a którego rodakiem w pełni był mój dziadek. Uczyłem się angielskiego już od dziecka, więc gdy tylko dorosłem, wybrałem się wraz ze swoim wujkiem na podbój Ameryki. Nowy Jork okazał się być bardzo podobnym miastem do Tokyo, ponieważ panował ten sam gwar i hałas.
       Właśnie podczas tej pierwszej podróży poznałem Christophera. Wtedy jeszcze, miałem wzrok i gdyby nie on, pewnie nie zwróciłbym na niego większej uwagi. Był mistrzem graffiti i wyczyniał niesamowite rzeczy na różnych budynkach, które były do tego przeznaczone. Zawsze podkreślał, że nigdy nie posunąłby się do wandalizmu, ponieważ graffiti traktował jak nieco inny, nowoczesny rodzaj sztuki. I miał rację.
       Szybko się zaprzyjaźniliśmy i równie szybko musiałem wracać do Japonii. Obiecałem mu, że jeszcze się spotkamy. W wieku siedemnastu lat, rzeczywiście, po raz drugi odwiedziłem Nowy Jork, po trzech latach nieobecności. Ciężko mi było początkowo odnaleźć Christophera, ale jakoś mi się udało. Jeszcze tego samego dnia, poznałem moją przyszłą miłość, która okazała się być na wakacjach w Nowym Jorku, a pochodziła z Kyoto, drugiego co do popularności miasta w Japonii. Z lekkim wstydem przypominam sobie tamte czasy, bo bardzo zaniedbałem swoje relacje z przyjacielem, zakochując się w Yin i poświęcając jej większość czasu. Nie skarżył się, ale teraz wiem, że na pewno musiał czuć się odrzucony, jako, że pierwszy mnie poznał.
       Kolejny raz wróciłem do ojczystego kraju i tam Yin i ja zostaliśmy parą. Całkowicie zapomniałem o Nowym Jorku, o Christopherze i o całej reszcie. Wszyscy cieszyli się, że oto wybrałem sobie nareszcie kobietę, która będzie przy moim boku i stanie się matką moich dzieci. To ostatnie, sprawdziło się stuprocentowo, ponieważ gdy mieliśmy po dwadzieścia lat, Yin zaszła w ciąże. Jak się później okazało, na świat miała przyjść nasza córka. Na trzy miesiące przed jej narodzinami, sam nadałem jej imię – Natsuya.
       Na kilka dni, przed wyznaczonym terminem porodu Yin, z dnia na dzień zacząłem tracić wzrok, co dla mnie samego i każdego wokół było dziwne. Koniec końców, gdy moja córka przyszła na świat, ja już nic nie widziałem. Słyszałem tylko jej płacz. Tydzień później, nagle wszystko zaczęło się sypać. Yin, podczas rozmów ze mną była bez humoru, mało się odzywała i dawała mi wyraźnie do zrozumienia, że wolałaby, bym sobie poszedł. Nie miałem pojęcia, z jakiego powodu zaczęła mnie tak odpychać. W dodatku tak nagle i to tuż po tym, jak na świat przyszła nasza córka…
       Natsuya miała miesiąc, kiedy ja dowiedziałem się, że nie nadaję się na jej ojca, ponieważ nie widzę. Czułem się, jakbym był jakimś odrażającym człowiekiem, na którego nie można patrzeć. Dobiło mnie to jeszcze gorzej, niż sam fakt, że nie widziałem. Z moją psychiką było ciężko już od czasów, nim mała się urodziła. Zastanawiałem się nad tym, ile trudności czeka mnie w tym nowym, niewidomym życiu, jak to określiłem, ale nigdy nie pomyślałbym, że ktoś, kogo kochałem całym sobą, wykasuje mnie ze swojego życia, tylko z tego powodu.
       Yin odebrała mi córkę, o którą nie mogłem nawet zawalczyć. Niby jaki sąd przyznałby prawa do opieki nad maleńkim dzieckiem osobie nie widzącej? Jedyne, czego mi nie odebrano to fakt, że to ja byłem ojcem. A poza tym, sfrustrowanym na samego siebie facetem, wciąż zakochanym po uszy w kobiecie, która potraktowała mnie, jak coś obrzydliwego. I nic nie mogłem na to poradzić.
       Po tym wszystkim, z pomocą rodziny i Christophera, z którym odnowiłem kontakt, zacząłem ciężko pracować na swoją przyszłość. Udało mi się skończyć studia – psychologię, z dobrymi wynikami, w wieku dwudziestu siedmiu lat.
       Nowy Jork, ponownie zawitał w mojej głowie, kiedy zaczynałem przymiarkę do pracy psychologa. Stwierdziłem, że przyda mi się odetchnięcie od ojczystego kraju i przede wszystkim, mógłbym spróbować zacząć wszystko od nowa. Mimo, że gdzieś tam w umyśle, ciągle bodła mnie myśl, że moja córka ma już dziewięć lat i zapewne wie o mnie same nieprzyjemne rzeczy. Jeśli Yin nie wymyśliła o mnie jakichś gorszych dziwactw, może po prostu w oczach Natsuyi byłem jedynie nieudolnym niewidomym?
       Wszystkie te zawirowania w moim życiu, sprawiły, że dzisiaj wysłuchuję zupełnie obcych mi ludzi i staram się pomóc im w ich problemach. Niektóre historie, potrafią mną poruszyć, przez co twierdzą, że musi być ze mnie naprawdę dobry psycholog, ponieważ umiem wczuć się w to, co czuje lub czuła wysłuchiwana osoba. Cieszyło mnie takie zdanie wśród moich pacjentów. W końcu to było najważniejsze w pracy osoby, która chciała pomagać innym.
  
[Zdjęcie do albumu KLIK]
[Cześć Wam wszystkim. :) Wiem, co za zdjęcie, niewidomy za kierownicą, ale to akurat najmniej znacząca rzecz jest. :D]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz